30 paź 2016

Rozdział 2

...w którym Draco źle interpretuje sytuację.
cz. II


Noc mijała dla Hermiony naprawdę paskudnie. Wszystko za sprawą obecności Draco Malfoya. Kiedy patrolowali trzecie piętro, zasugerowała, żeby się rozdzielili, by zmniejszyć tym samym ryzyko, że się pozabijają. Malfoy bez słowa ruszył w swoją stronę.
Zachowanie Ślizgona było wybitnie dziwne. Zwykle większość swojego czasu poświęcał na grożeniu jej, ale tego wieczoru był nienaturalnie cichy. Hermionie zdawało się, że przyglądał się jej kilka razy. Sądziła, że spędzanie z nią czasu było dla niego niczym najgorsza tortura i musiał naprawdę się powstrzymywać, żeby nic jej nie zrobić.
Kiedy przeszła obok Skrzydła Szpitalnego, usłyszała głosy dochodzące zza rogu. Zatrzymała się i skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na uczniów, którzy postanowili złamać regulamin na jej warcie.
Cała pewność siebie uleciała z niej natychmiast, gdy zobaczyła trójkę Srebrnych Huncwotów, którzy zastygli, gdy ją zauważyli.
Potter i Weasley przybrali ten sam, wredny wyraz twarzy, podczas gdy Blaise spoglądał na nią zaskoczony.
– Jest cisza nocna. Co robicie na korytarzu o tej porze? – zapytała, starając się zachować dziarski ton głosu.
– A co ty tu robisz? – odciął się Blaise.
Hermiona odwróciła wzrok od, śmierdzącego Ogniską Whisky, Pottera i spojrzała na Zabiniego.
– Mam dzisiaj wartę – odpowiedziała wyniośle – Tymczasem wy… Odbieram Slytherinowi po pięć punktów za każdego z was – dodała, ledwo powstrzymując uśmiech pełen satysfakcji.
Ron i Harry jęknęli, a Blaise jedynie podniósł brew. Miała wartę? A Draco poprosił Mandy, by się z nim zamieniła? Wszystko zdawało się być zbyt dziwne. Może Draco wcale nie wiedział, że Gryfonka patrolowała tamtej nocy, a kiedy zamienił się z Mandy, było już za późno? Jedno było pewne. Cała sytuacja rozjaśni się, kiedy Draco dowie się o Hermionie i Waynie Hopkinsie.
– No bez przesady, Granger. Nie zachowyuj się jakbyś nie chciała się zabawić od czasu do czasu – powiedział Potter, jakby czytając myśli Blaise’a. Zrobił krok w kierunku dziewczyny, która obrzuciła go spojrzeniem pełnym pogardy i cofnęła się. – Wiemy o tobie i o tym palancie, Hopkinsie.
Hermiona zarumieniła się.
– Osobiście, uważam, że najpierw powinnaś przyjść do mnie. Jestem zdecydowanie bardziej utalentowany, nie tylko gdy chodzi o łapanie znicza… – Uśmiechnął się i chwycił ją w pasie, przyciągając ją do siebie.
– Potter, co ty do jasnej cholery robisz? – Kiedy Malfoy wszedł na główny korytarz, zobaczył jego kolegę starającego się obłapiać Granger.
Wszyscy odwrócili głowy w jego kierunku, poza Hermioną, która wykorzystała ten moment nieuwagi, by odepchnąć Pottera od siebie. Bezskutecznie, był wyjątkowo dobrze do niej przyczepiony. Blaise zauważył jak Draco zmrużył oczy na ten widok.
Harry zaśmiał się.
– Chciałem tylko pokazać Granger, że powinna wybrać mnie, zamiast tego kretyna, Hopkinsa. Biłem się z nim dzisiaj, to naprawdę debil.
– Hopkins? – zapytał Malfoy z niedowierzaniem.
Spojrzał na Hermionę i ponownie wbił wzrok w Pottera.
– Ta, walnąłem go prosto w nos – odpowiedział dumnie.
– Brawo. Ale co ty tam mówiłeś o szlamie i o nim? – zaśmiał się, według Blaise’a, nieco sztucznie.
Potter chwycił Hermionę mocniej i przycisnął ją bliżej siebie, nie zważając na jej opór. Ramię Draco zadrgało. Blaise myślał, że coś zrobi, ale on tylko wbił wzrok w swoje pięści.
– Nasza Hermionka chodzi z Hopkinsem – oznajmił Harry, uśmiechając się pod nosem, widząc szarpiącą się dziewczynę – Beznadziejny wybór, nawet jak na ciebie, Pani Wszystkowiedząca. Rozumiem, pewnie nie masz zbytnio dużego wyboru. Ale nie martw się, chętnie zaoferuję ci moje usługi.
Weasley parsknął śmiechem. Malfoy podążał wzrokiem za rękami Pottera, które przesuwały się w dół po plecach Hermiony. Zacisnął szczękę, był naprawdę wściekły. Zabini, widząc to, podszedł do Harry’ego i odciągnął go za szaty. Malfoy momentalnie uspokoił się, kiedy pomiędzy nimi pojawiła się jakaś przestrzeń.
– Jesteś obrzydliwy, Potter – powiedziała Hermiona, obrzucając go pogardliwym spojrzeniem. Już się go nie bała. – Idę na czwarte piętro. – Ruszyła w kierunku schodów.
– Mógłbym w ciebie rzucić jakąś klątwą za ten komentarz, Granger! – warknął Harry.
– Mogłabym zabrać sto punktów Slytherinowi za groźbę prefektowi, Potter! – odgryzła się i zniknęła w innym korytarzu.
– Po prostu się zamknij i idźcie po panią Pomfrey. Pewnie już śpi – powiedział Blaise, popychając Pottera w stronę drzwi Skrzydła Szpitalnego.
Wszedł do środka razem z Weasleyem, który mruknął:
– Myślisz, że da mi trochę eliksiru pieprzowego? Myślę, że będę miał kaca…
Malfoy obserwował jak zamykają się za nimi drzwi.
– Patrolowanie z Granger musiało być okropne – zaczął Blaise.
– No, tragedia – zgodził się Draco.
– Więc czemu się zgodziłeś?
– Brocklehurst zaproponowała zamianę, a ja się zgodziłem, bo było to dla mnie wygodne. Gdybym tylko wiedział, że to z Granger ma dzisiaj wartę, kazałbym jej spadać.
Blaise zamyślił się. Nie tak brzmiała historia, którą opowiedziała mu Mandy. Kłamałaby o czymś takim? To wszystko pasowało do siebie zbyt dobrze, żeby być zwykłym przypadkiem. Czy Draco umyślnie zamienił się z Mandy tylko po to, by być blisko Granger? Nie zdążył jednak tego ocenić, bo z myśli wyrwali go, wychodzący ze Skrzydła Szpitalnego, Weasley i Potter. Wyglądali o wiele lepiej niż przedtem.
– Wracajcie lepiej do lochów. Filch kręci się w pobliżu – powiedział Draco.
Na wzmiankę o woźnym, trójka Srebrnych Huncwotów pożegnała się z nim szybkim „do zobaczenia” i ruszyła szybkim krokiem w stronę schodów. Blaise rzucił jeszcze okiem na Draco. Wspinał się po schodach na czwarte piętro, by spotkać się z Hermioną. Zabini zmarszczył brwi, by po chwili dołączyć do kolegów.
________________________________________

Hermiona stłumiła ziewnięcie. Szła po korytarzu, słuchając swoich własnych kroków. Był to jeden z najnudniejszych patroli jaki kiedykolwiek odbyła, nie licząc incydentu z Potterem. Była znudzona do granic możliwości.
Skręciła w kolejny korytarz. Była zdziwiona, że nic jej nie zrobili. Może ignorowanie ich było naprawdę dobrą taktyką. Może zaczęli ją respektować… Ta myśl była tak abstrakcyjna, że niemal zaśmiała się na głos.
Szła przez moment, zamroczona zmęczeniem. Skręciła, aż nagle wpadła na coś twardego. Pisnęła i upadła. Podniosła wzrok i zobaczyła Draco Malfoya, uśmiechającego się drwiąco.
– Wstawaj, szlamo. – Ominął ją i ruszył przed siebie.
Wstała szybko i warknęła wściekła:
– Przestań mnie tak nazywać!
Malfoy zachichotał, powodując że zagotowała się ze złości. 
– W końcu reagujemy, co? Wiedziałem, że nie będziesz mogła ciągnąć swojej gierki za długo.
Hermiona zaklęła w myślach.
– Co ty tu właściwie robisz? Już patrolowałam ten korytarz!
Malfoy odwrócił się i spojrzał na nią.
– Nie krzycz na mnie, ty brudna szlamo – syknął – Serio, Merlinie dopomóż Hopkinsowi, jeżeli plotki są prawdziwe.
Hermiona zauważyła, że ruszył w kierunku korytarza, którego jeszcze nie obeszła.
– Wiesz, status krwi nie ma znaczenia dla niektórych – powiedziała uparcie.
Nie chciała przyznawać się przed nim, że umówiła się z Hopkinsem, ale jeżeli miała go tym zdenerwować, to nie trzeba było jej namawiać.
Malfoy prychnął. Milczeli przez chwilę, aż ponownie zabrał głos
– Więc Hopkins zaprosił cię do Hogsmeade?
Hermiona nie odpowiedziała. Wbiła wzrok w buty, a policzki poczerwieniały jej ze złości i wstydu.
– Jak romantycznie.
Ruszył przed siebie.
– Zamknij się, ty durny kretynie – Hermiona po raz kolejny pożałowała swoich słów.
Malfoy zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się. Hermiona poczuła narastający strach, gdy zaczął się do niej zbliżać. Cofnęła się, ale on wciąż szedł do przodu, aż w końcu poczuła jak jej plecy uderzyły w zimną, kamienną ścianę. Patrzył na nią. Był naprawdę wściekły.
– Jak mnie nazwałaś?
Hermiona przełknęła ślinę.
– Żartowałam. Wiesz, droczyłam się. – Zaśmiała się nerwowo.
Malfoy wcale nie wyglądał na rozbawionego, ale powoli rozluźniał szczęki.
– Ty się mnie boisz, prawda, szlamo? – zapytał, wciąż odrobinę zły.
– Nie – odpowiedziała odrobinę zbyt szybko.
Nie chciała, żeby odpowiadał za nią. Gdyby myślał, że jest inaczej, tylko by go to zachęciło.
– Dobrze. Więc jeżeli nie chcesz dostać jakimś zaklęciem, nie denerwuj mnie.
– Rzucasz we mnie czarami nawet, kiedy nic ci nie robię! – warknęła.
– Tak, bo to świetna zabawa. A poza tym, ktoś musi pokazać ci twoje miejsce.
Odwrócił się i ruszył przed siebie.
– Kretyn – mruknęła pod nosem.
Dziewczyna zastygła, gdy zobaczyła, że Malfoy zatrzymał się wpół kroku. Przeklęła w myślach.
– Co powiedziałaś? – zapytał, patrząc na nią.
Hermiona unikała jego spojrzenia.
– Nic.
Podniósł brew. Chwilę później wycelował w nią różdżką.
– Rectusempra – powiedział spokonie, a Hermiona momentalnie uderzyła o podłogę.
Jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom, nic ją nie zabolało. Miała natomiast niewyobrażalne łaskotki, właśnie przez które upadła na podłogę śmiejąc się głośno.
Szybko zrozumiała, że to zaklęcie potrafi być jednak niebezpieczne. Oddychanie stało się trudne. Łapczywie chwytała powietrze pomiędzy kolejnymi falami łaskotek. Ucieszyła się, kiedy Malfoy zdjął zaklęcie.
Spojrzała na niego i odgarnęła kosmyk włosów, który nachodził jej na oczy. Patrzył na nią bez wyrazu, ale Hermiona uznała, że wygląda bardziej na zamyślonego.
Wstała i otrzepała szaty. Czuła się niekomfortowo, kiedy świdrował ją spojrzeniem. Patrzyli na siebie przez moment, aż Malfoy wyszeptał:
– Nienawidzę cię.
Odwrócił się i odszedł, pozostawiając Hermionę, której kłębiła się mieszanina dezorientacji, gniewu i, o dziwo, odrobiny bólu.
Hermiona postanowiła zostawić mu patrol tego korytarza. Ruszyła w kierunku klatki schodowej i zaczęła patrolowanie piątego piętra.
Mimo wszystko nie potrafiła przestać o nim myśleć. Dziwnie się zachowywał. Po pierwsze, on rzeczywiście z nią rozmawiał. Po drugie, nawet tak naprawdę nic jej nie zrobił. A po trzecie, sposób w jaki na nią patrzył nie był normalny. Myśl, że jej obecność wprawiała go w coś w rodzaju załamania psychicznego, nieco ją rozbawiła. Pokręciła głową. Nie pozwoliłby, żeby miała na niego tak duży wpływ.
Przez resztę swojej pracy, starała się unikać Malfoya za wszelką cenę. Skończyła w okolicach północy. Z wielką ulgą wspięła się do Wieży Gryffindoru i udała się do swojego łóżka. Mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Nie była w stanie przestać myśleć o słowach Draco i tego, jak bardzo wydawało się, że mówił to całkowicie szczerze. „Nienawidzę cię”. Co więcej, nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ją to zabolało.
________________________________________

Blaise obudził się następnego dnia przez przyjaciół, którzy w pośpiechu biegali po pokoju. Byli ubrani w stroje do Quidditcha i krzyczeli jakieś przypadkowe zdania jak „Widziałeś moją drugą skarpetkę?” czy „To moje rękawiczki, nie twoje!”.
Blaise próbowali zagłuszyć hałas z poduszką, ale zrezygnował po kilku minutach. Usiadł i zobaczył jak Potter i Weasley biegają dookoła, podczas gdy Malfoy siedział spokojnie na łóżku, patrząc pusto przed siebie.
Blaise zmarszczył brwi. Zauważył jego przyjaciel ostatnio był raczej cichy. Zastanawiał się, czy miało to coś wspólnego z Hermioną. Draco wyglądał na  przygnębionego.
Malfoy zauważył, że przyjaciel go obserwuje. Blaise uśmiechnął się do niego.
– Mam nadzieję, że znajdziecie dzisiaj dobrych zawodników.
Draco odpowiedział mu tym samym.
– Zawsze mógłbyś grać z nami, Zabini.
– Nie ma szans.
Wstał i ruszył do łazienki, by wziąć prysznic. Gdy wyszedł, okazało się, że wszyscy już wyszli, poza Goylem który wciąż chrapał. Ubrał się i chwycił swoją torbę, a następnie udał się w kierunku biblioteki.
Wiedział, że wiele osób spędzi ten dzień oglądając kwalifikacje do drużyn, ale Blaise nigdy nie był fanem sportu, więc zamiast tego zdecydował się spędzić cały dzień, lub przynajmniej jego część, w bibliotece i zrobić część pracy domowej.
Blaise wszedł do cichego pomieszczenia, w którym siedziało jedynie kilka osób z Ravenclawu i Hufflepuffu. Większość uczniów korzystała z weekendu, robiąc coś ciekawszego niż uczenie się.
Szedł dalej w głąb biblioteki. Od lat uczył się, siedząc przy tym samym stoliku, którego nikomu nie pozwalał zająć. Kiedy skręcił, zobaczył burzę kręconych, brązowych włosów siedzącą na jego krześle.
Podszedł do niej.
– Granger, od kiedy ty tu siedzisz?
Podskoczyła ze strachu i podniosła głowę.
– Co?
Przewrócił oczami.
– Od kiedy ty tu siedzisz? – powiedział wolno i wyraźnie, wskazując na krzesło pod nią.
Skrzywiła się.
– Nie musisz być od razu dupkiem. Jakaś Krukonka siedzi na moim miejscu, więc przyszłam tutaj. Bardzo mi się tu podoba – powiedziała, rozglądając się – Jest o wiele spokojniej.
Blaise zmrużył oczy.
– To jest mój stolik, więc nawet nie myśl o przeniesieniu się tu na stałe.
Rzadko się irytował, ale kiedy inni wchodzili na jego terytorium, denerwowało go to niemiłosiernie. Hermiona uniosła brew.
– Dobra, spokojnie. Naprzeciwko też jest stolik. Nie możesz tam dzisiaj usiąść?
Blaise westchnął z irytacją, ale ruszył w kierunku drugiego stołu. Jednak miał być to jeden jedyny raz, kiedy uszło jej to płazem.
– Skoro już tu jesteś – zaczęła Hermiona, zagryzając pióro – Równie dobrze możemy wrócić do pracy z eliksirów.
Blaise tylko skinął głową, zanim wstał, by zebrać kilka książek o składnikach eliksiru wielosokowego. Przeglądał półki, kiedy Hermiona podeszła do niego.
– Chyba powinnam ci podziękować za wczoraj – powiedziała.
Zerknął na nią przez ramię, wciąż podążając palcem po tytułach książek.
– Za co? – zapytał, odwracając wzrok z powrotem na półkę.
– Za odciągnięcie ode mnie pijanego Pottera – odpowiedziała cicho – Wątpię, żeby ktoś inny, by coś zrobił.
Blaise nie zgadzał się z jej słowami, ale nie przyznał się do tego. Widział jak Malfoy gotował się, kiedy Potter przystawiał się do Hermiony. Wkroczył do akcji, by uchronić Draco przed upokorzeniem, a Harry’ego przez dalszymi uszkodzeniami ciała, bo gdyby on nie zareagował, prędzej czy później, zrobiłby to Malfoy.
Tak, Draco zatrzymałby Pottera, ale stosując mniej dyplomatyczne metody niż Blaise. Z pewnością użyłby do tego pięści. Zabini był już pewien, że jego przyjaciel był zadurzony w dziewczynie, nad którą znęcał się przed ostatnie pięć lat. Natomiast nie miał pojęcia co z tym dalej zrobić. Powinien powiedzieć Hopkinsowi, by się wycofał, chyba, że chce ryzykować dłuższy pobyt w Skrzydle Szpitalnym.
– Ach, to nic takiego – powiedział w końcu – Potter jest w porządku, tylko źle znosi alkohol.
Hermiona prychnęła, ale nic nie powiedziała. Wrócili do przeszukiwania półek z książkami.
Dwie godziny później siedzieli przy stołach, pisząc jak szaleni. Znaleźli informacje na temat trzech składników i oboje sumiennie rozpoczynali ich opis. Kłócili się przez dziesięć minut nad budową pracy, aż w końcu stwierdzili, że lepiej będzie jak każdy zajmie się swoją wizją, którą potem połączą w całość.
Hermiona odłożyła swoje pióro, by się przeciągnąć i poczuła jak burczy jej w brzuchu. Spojrzała na zegar i zdziwiła się widząc porę obiadową; byli tak zajęci pracą, że nie zauważyli upływu czasu. Zerknęła na Zabiniego, który wciąż pisał.
– Hej – powiedziała – Czas na obiad. Umieram z głodu.
Blaise podniósł wzrok znad swojej pracy i położył pióro na stoliku.
– Zgłodniałem dopiero teraz, kiedy mi przypomniałaś.
– Wrócimy później czy sprzątamy? – zapytała.
– Wróćmy. W takim tempie możemy to dzisiaj skończyć.
Wyszli z biblioteki i zaczęli schodzić po schodach. Hermiona zauważyła, że szedł na równi z nią.
– Nie boisz się, że ktoś zobaczy nas razem? – zapytała zaskoczona.
Blaise wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
– Jeżeli ktoś nas zobaczy, zawsze mogę powiedzieć, że miałem właśnie zamiar rzucić w ciebie jakimś zaklęciem.
Ku jego zdumieniu, dziewczyna zaśmiała się. Po chwili, dołączył do niej.
– Nie mógłbyś być gorszy niż Malfoy. On nienawidzi mnie od urodzenia. Dosłownie, jestem mugolaczką. – Jej uśmiech zniknął i został zastąpiony niewielkim grymasem.
Blaise odwrócił wzrok, czując się głupio. Gdyby tylko wiedziała…
– Wychowali go tak, żeby myślał o pewnych rzeczach zero-jedynkowo. To nie jego wina.
Blaise dobrze znał relacje panujące w rodzinie Draco i wcale mu ich nie zazdrościł.
Hermiona tylko potrząsnęła głową w niedowierzaniu. Dotarli do wejścia do Wielkiej Sali, gdzie Blaise zauważył swoich przyjaciół w strojach do Quidditcha. Byli otoczeni dziewczynami.
Draco zauważył go. Spojrzał na Hermionę, a później znów na Zabiniego. Zdawał się kalkulować sytuację, ale Blaise był pewien, że już ją źle zinterpretował.
– Idziesz? – zapytała Hermiona, przekraczając próg.
– Nie – powiedział, wciąż patrząc na Malfoya, który zmrużył oczy delikatnie – Do zobaczenia w bibliotece.
Hermiona kiwnęła głową i uśmiechnęła się ciepło, co niestety nie uciekło uwadze Draco. Weszła do środka i usiadła obok Neville’a, który dopiero co wrócił z Zielarni, gdzie pracował tamtego ranka, by dostać dodatkowe punkty.
Blaise podszedł do Srebrnych Huncwotów.
– Jak kwalifikacje? – zapytał.
– W porządku – odpowiedział sucho Draco, nie patrząc na przyjaciela.
Zabini westchnął.
Ruszyli w kierunku stołu Slytherinu. Blaise został z tyłu i poklepał Draco po ramieniu. Chłopak odwrócił się do niego z grymasem na twarzy.
– Czego?
Blaise nie do końca wiedział, co nim kierowało, kiedy wypowiedział te słowa, ale pożałował ich natychmiast.
– Podoba mi się Ginny Weasley, nie ona.
Oboje wiedzieli o jakiej „jej” mówili, ale Draco widocznie zaprzeczał swoim uczuciom nie tylko przed innymi, ale również przed samym sobą.
– Czy na serio wyglądam na kogoś kogo obchodzi Granger?
Blaise chciał powiedzieć „Właściwie to tak”, ale się powstrzymał.
– Mówiłem ci, Zabini. Cokolwiek sobie ubzdurałeś, nie masz racji. To szlama – wysyczał Malfoy i ruszył przed siebie.
Blaise przeczesał ręką włosy. Może nie dało się przekonać Draco do przyznania się do uczuć. Westchnął i usiadł przy stole, gdzie Draco bez słowa obserwował Hermionę, podczas gdy jego znajomi rozmawiali ze sobą żywo. Blaise tylko pokręcił głową.


________________________________________

Wybaczcie ten drobny poślizg, ale ostatnie dni były nie do zniesienia. Dopiero od niecałego tygodnia jestem w Polsce i musiałam w kilka dni nadrobić masę materiału, której nie przerobiłam w związku z wyjazdami i chorobą. Dodatkowo, mój listopad wygląda naprawdę nieciekawie, więc nie wiem jak będzie z tłumaczeniem. Tłumaczyć będę, ale chyba na chwilę obecną muszę przestać z systemu tygodniowego, bo zwyczajnie nie wyrabiam. Teksty, które tłumaczę są dosyć wymagające, a cóż, dziesięć stron tekstu jednak też coś zajmuje. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się podoba. Dodatkowo, chcę Was zaprosić na mojego Wattpada, gdzie niedługo ukaże się również ta historia ;)

Całuski,
E.

15 paź 2016

Rozdział 2

...w którym Draco źle interpretuje sytuację.
cz. I

W Hogwarcie dopiero co rozpoczął się nowy sezon Quidditcha, a Blaise już miał go dosyć. Odkąd ogłoszono zapisy do drużyn, każda rozmowa z przyjaciółmi, którą odbywał szybko zamieniała się w sportową pogadankę. Podejrzewał, że przyjaźnienie się z trojgiem zawodników mogło mieć coś z tym wspólnego.
– Wy oczywiście macie zagwarantowane miejsca – powiedział Draco pewnie, zwracając się do Weasleya i Pottera, kiedy pewnego ranka szli na śniadanie.
Dwójka chłopaków ryknęła z radości, powodując, że wiele dziewczyn zachichotało, widząc ich reakcję. Oni tego jednak nie zauważyli, albo byli przyzwyczajeni do takiego obrotu sytuacji i po prostu o to nie dbali.
– A co z tobą, Zabini? – kontynuował Draco, uśmiechając się do przyjaciela, który przez całą rozmowę milczał – Jesteś pewien, że nie chcesz spróbować w tym roku? Świetnie latasz na miotle.
Potter i Weasley mruknęli, zgadzając się ze słowami kolegi. Blaise zignorował ich. Każdego roku, kiedy ogłaszano kwalifikacje, starali się go do nich przekonać, ale on nigdy nie ulegał. Nie uważał, że Quidditch był czymś na czym powinno się skupiać, on zdecydowanie bardziej cenił inteligencję i zdobywanie wiedzy.
– Weź, Zabini! – jęknął Ron – W to lato u Malfoyów wszystkich nas ograłeś! Masz naturalny dar, czemu go nie wykorzystasz?
Chłopcy usiedli przy stole Slytherinu i zaczęli rozglądać się za swoimi ulubionymi daniami.
– Mówiłem wam milion razy, nie będę brał udział w żadnych kwalifikacjach – powiedział twardo Blaise, nakładając sobie jajecznicę.
– No dajesz. – Draco rozejrzał się i nachylił się nad nim. – Mogę ci zagwarantować miejsce w drużynie.
Blaise potrząsnął głową zmęczony.
– Czy to rozdawanie miejsc swoim kumplom nie niszczy całej idei kwalifikacji? Myślałem, że tu chodzi o umiejętności, a nie znajomości.
Potter i Weasley wydawali się urażeni jego insynuacją, na temat ich domniemanego braku talentu, ale Blaise zignorował ich reakcję. Dobrze wiedział, że weszliby do drużyny bez względu na znajomość z Kapitanem.
Draco uśmiechnął się.
– Tu właśnie chodzi o umiejętności, a ty masz lepsze niż każdy kretyn, który będzie chciał się zapisać. No dalej, chłopie! – naciskał Draco, po raz ostatni starając się przekonać Zabiniego.
– Nic z tego – Blaise zakończył tym dyskusję.
Chłopcy mruknęli z niezadowolenia, ale w końcu uspokoili się, tak jak co roku, wiedząc, że to przegrana sprawa. Powrócili do swoich rozmów o treningach i meczu z Hufflepuffem. Blaise nie zwracał na nich uwagi przez całe śniadanie.
________________________________________

Hermiona obudziła się później niż zwykle. Z reguły była pierwszą osobą na śniadaniu, ale pozwoliła sobie na pospanie dłużej, bo nocne obowiązki prefekta ją wyczerpały. Ubrała się i uczesała włosy. Ułożyła je odrobinę przy pomocy czarów, by nie odstawały na wszystkie strony.
Nie była pewna ile dokładnie zmieniła się podczas ostatnich wakacji, ale zauważyła zainteresowanie ze strony niektórych chłopców. Nie było to jednak zerkanie, żeby się ponaśmiewać. Gdyby miała większe doświadczenie w sprawach damsko-męskich, uznałaby, że patrzyli na nią jak na atrakcyjną dziewczynę. Jednak była naiwna i skromna. Z reguły uznawała te za tymi spojrzeniami stał kawałek pietruszki, który utknął jej pomiędzy zębami albo bardziej niż zwykle poplątane włosy. Spojrzała w lustro, by upewnić się, czy wszystko z nią w porządku. Zeszła na dół do Pokoju Wspólnego, gdzie czekał na nią Neville, by razem pójść na śniadanie.
Zaczęli rozmawiać z ożywieniem o zbliżającej się wizycie w Hogsmeade, która miała odbyć się za dwa tygodnie. Był to popularny temat wśród uczniów, choć nie aż tak jak kwalifikacje do drużyn Quidditcha, które były zaplanowane na następny dzień i zbliżający się pierwszy mecz w sezonie. Hermiona i Neville nie byli jednak fanami tego sportu, więc ten temat zupełnie ich nie dotyczył.
Kiedy dotarli do wejścia do Wielkiej Sali, Hermiona zauważyła jak wychodzą z niej Srebrni Huncwoci. Neville również ich zobaczył i natychmiast zacisnął szczęki.
– Po prostu ich ignoruj – mruknęła do niego Hermiona, nie spuszczając oczu ze Ślizgonów – Nie patrz na nich. Zachowuj się jakby ich tu nie było.
Hermiona poprzedniego wieczora właśnie tak zdecydowała. Ignorowanie ich jak najdłużej się dało było najlepszym wyjściem. Normalnie rzuciłaby w ich stronę nienawistne spojrzenie albo powiedziała, żeby się zamknęli, ale to tylko zachęciłoby ich do dalszych zaczepek, więc po prostu przestała zauważać ich obecność.
– Dzień dobry, szlamo! Wyglądasz paskudnie jak zawsze! – powiedział Draco, kiedy Huncwoci otoczeni kilkoma dziewczynami przeszli obok dwójki Gryfonów.
Dziewczyny wokół Draco zachichotały, ale Hermiona wciąż patrzyła przed siebie i, zachowywując się jakby nigdy tego nie usłyszała, weszła do Wielkiej Sali z uniesioną głową.
– Jesteś głucha, szlamo? – wysyczał Malfoy.
Gryfonka prawie uległa pokusie, by przerwać to całe przedstawienie i uśmiechnąć się pod nosem na nutę irytacji w jego głosie, ale powstrzymała się.
Kiedy dotarli do stołu, Neville powiedział:
– Czemu nie robiliśmy tego wcześniej?
On i Hermiona uśmiechnęli się do siebie i zajęli się śniadaniem.
________________________________________

W korytarzu Blaise śmiał się w duchu z taktyki Hermiony, a raczej z jej oddziaływania na jego przyjaciela.
Draco był tego ranka w całkiem dobrym humorze. Żyjąc zbliżającymi się kwalifikacjami do drużyny i meczem Quidditcha, flirtował beztrosko z wieloma dziewczynami. Jednak w tamtej chwili, jak zauważył Blaise, Draco wyglądał na tak szczęśliwego jak hipogryf, któremu właśnie wyrwano wszystkie pióra.
Dopiero zachowanie Hermiony wyprowadziło go z równowagi. Kilkoro zawodników z drużyny Hufflepuffu stwierdziło, że Gryfonka zrobiła z Malfoya idiotę. Ten fakt jeszcze bardziej rozśmieszył Blaise’a.
– Idziemy – mruknął naburmuszony Draco, lustrując spojrzeniem szukającego Puchonów, Wayne’a Hopkinsa, na którego twarzy gościł szyderczy uśmiech.
Kiedy przechodzili obok, Blaise usłyszał jak Hopkins powiedział:
– Nie mam pojęcia o co chodzi temu kretynowi. Granger wcale nie jest brzydka.
Puchoni przytaknęli mu. Draco również to usłyszał. Zacisnął pięści, a jego policzki zaróżowiły się ze wściekłości.
– Za kogo ona do cholery się uważa? – syknął, kiedy kierowali się w stronę lochów.
– Nie przejmuj się, chłopie – powiedział Weasley o wiele bardziej zrelaksowany niż Malfoy – Ona po prostu bawi się w gierkę, udaje, że nie obchodzi ją to, co mówimy. Ale spoko, niedługo pęknie.
Draco nadal nie wyglądał na zadowolonego. Blaise był pewien, że codzienne kłótnie z Hermioną były świetną codzienną rozrywką dla jego przyjaciela. Dodatkowo, jeżeli jego domysły były prawdziwe, mógł zakładać, że Draco nie miał pojęcia ze sobą zrobić.
Jednak nie był pewien myśli swojego przyjaciela, więc uznał, że wściekłość na jego twarzy to wynik braku reakcji ze strony Granger. Chłopcy przygotowali się do lekcji i wyszli z Pokoju Wspólnego.
Kiedy wychodzili z zamku, udając się na lekcję zielarstwa do cieplarni, Blaise zauważył Hopkinsa i kilku jego przyjaciół, wchodzących po schodach.
Szybko obrócił się do Huncwotów i powiedział:
– Ej, muszę skoczyć do łazienki. Dogonię was. Powiedzcie Sprout, gdzie jestem.
Chłopcy przytaknęli i ruszyli. Blaise odwrócił się i dogonił Hopkinsa na schodach.
________________________________________

Dzień mijał bardzo szybko. Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w bibliotece, kończąc pracę domową, przed nocnym patrolem, który czekał ją tamtego wieczoru. Patrole często ulegały zmianie. Hermiona miała szczęście, że kiedy przychodziła jej kolej, prawie zawsze robiła to z prefektami z Hufflepuffu albo Ravenclawu.
Dopieściła swoją pracę z numerologii i zaczęła pakować swoje rzeczy, kiedy zobaczyła, że ktoś przed nią stoi. Jęknęła w duchu myśląc, że był to jeden ze Ślizgonów, ale zdziwiła się, kiedy zobaczyła przed sobą Wayne’a Hopkinsa, szukającego puchońskiej drużyny Quidditcha.
Był wysoki, a przez jego koszulkę dokładnie widać było zarys jego mięśni. Był opalony na ładny, złoty kolor. Miał krótkie włosy w odcieniu truskawkowego blondu, z pasmami jaśniejszymi od innych, przez słońce. Wokół nosa miał niewielkie piegi. Uśmiechał się przyjaźnie, jego niebieskie oczy błyszczały.
Był naprawdę całkiem przystojny, więc Hermiona tym bardziej była zdziwiona, że patrzył na nią.
– Cześć, Hermiono – odezwał się lekko zachrypniętym głosem, który całkowicie nie pasował do jego wyglądu.
Dziewczyna uniosła brew.
– Cześć – powiedziała bez wyrazu.
Nigdy z nim nie rozmawiała, więc nie była do końca pewna jakie miał zamiary. Nachylił się nad jej stolikiem. Nie mogła zignorować jego umięśnionych ramion.
– Wiem, że nigdy nie rozmawialiśmy – zaczął – Ale obserwowałem cię od czasu do czasu. Zastanawiałem się, czy nie chciałabyś pójść ze mną do Hogsmade? – Uśmiechnął się do niej tak czarująco, że Hermiona wiedziała, że każda inna dziewczyna roztopiła się na ten widok, ale na nią to nie zadziałało.
– O… Em… To bardzo miło, że pytasz, ale… – przerwała, patrząc na jego uśmiech.
– Świetnie! To jak?
Hermiona stała jak wryta. Powiedziała mniej niż piętnaście słów i żadne z nich nie było nawet zbliżone do „tak”. Delikatnie skinęła głową. Nie była pewna czy robi dobrze, ale czy nie warto spróbować?
– Bosko! Do zobaczenia, Hermiono – uśmiechnął się do niej po raz ostatni i zniknął za półkami.
Hermiona potrząsnęła głową w niedowierzaniu. Wzięła swoje rzeczy i wyszła z biblioteki.
– Zgodziła się? – zapytał zniecierpliwiony Blaise, kiedy Hopkins podszedł do części z książkami o transmutacji.
– Nie dałem jej innego wyboru – uśmiechnął się, powodując, że Ślizgon prychnął.
– No tak. Nieważne, trzymaj. – Zabini podał Puchonowi sakiewkę galeonów. – Lepiej dotrzymaj umowy, bo inaczej pożałujesz – zagroził.
– Nie do końca rozumiem, czemu płacisz mi, żebym umówił się z Granger. Pewnie zrobiłbym to za darmo, ale umowa to umowa – powiedział szybko, chowając pieniądze.
Blaise prychnął ponownie i wyszedł z biblioteki. Musiał poświęcić sporo czasu, żeby przekonać Hopkinsa do randki z Granger, głównie przez to, że wszyscy wiedzieli, że nie wolno ufać Ślizgonom.
Kiedy udało mu się go przekonać, że nie jest ofiarą planu, zgodził się, oczywiście za pomocą kilku galeonów. Blaise był ciekawy jak Draco zareagowałby widząc Hermionę z innym chłopakiem. Musiał to wszystko zaaranżować, bo był pewien, że nie dowiedziałby się po prostu pytając.
________________________________________

Blaise wszedł do dormitorium, gdzie zastał Pottera i Weasleya szykujących się do wyjścia. Harry desperacko układał swoje włosy przed lustrem w łazience.
– Gdzie się wybieracie? – zapytał, kładąc się na łóżku.
Ron odwrócił się w jego stronę, prostując kołnierzyk koszuli.
– Padma Patil zaprosiła naszą czwórkę na imprezę w Wieży Ravenclawu. Chyba z okazji urodzin Michaela Cornera, ale co za różnica, prawda? – Uśmiechnął się i wszedł do łazienki, mijając zdenerwowanego Harry’ego.
– Idziesz z nami, Zabini? – zapytał, po raz ostatmmi starając się poprawić włosy.
– Nie wiem.
– Ej, no dawaj! Jest piątek! Nic ciekawego nie będzie się tu działo, a wiesz jak Krukonki na ciebie lecą – Potter mrugnął w stronę przyjaciela.
Blaise parsknął śmiechem. Mówił prawdę; Krukonki w szczególności, spośród Srebrnych Huncwotów, lubiły właśnie jego. Uwielbiały ich wszystkich, ale to Zabini oddziaływał na nie specjalnie.
– No dobra – zgodził się po chwili – Nie zaszkodzi, nie?
Potter uśmiechnął się, a Blaise zaczął się przygotowywać.
– Ej, nie widziałeś czasem Malfoya? – zapytał nagle Harry, odwracając się w stronę Zabiniego, który przeglądał szuflady, w poszukiwaniu jakiegoś ubrania odpowiedniego na imprezę.
– Zdaje mi się, że nie. Od kolacji – odpowiedział.
Weasley wyszedł z łazienki.
– Malfoy już wrócił? Przegapi imprezę jeżeli zaraz nie przyjdzie!
Pięć minut później Draco wszedł do dormitorium.
– W końcu! Mieliśmy wyjść bez ciebie. Co cię tak, cholera, długo zeszło?
Blondyn miał odrobinę lepszy humor niż rano. Spojrzał na Weasleya, jakby był idiotą i zapytał:
– A tobie o co chodzi, Rudzielcu?
Harry i Blaise parsknęli śmiechem na przezwisko, którym nazwał, lekko zdenerwowanego w tamtym momencie, Rona.
– Zaproszono nas na imprezę w Wieży Ravenclawu – wyjaśnił zniecierpliwiony – Ma być coś mocniejszego niż piwo kremowe, a poza tym, wiesz jak bardzo kocham moje panienki z Ravenclawu.
– Nie skorzystasz za bardzo z tych panienek z Ravenclawu przy Zabinim – dodał Potter, klepiąc Weasleya po ramieniu – Sorry, chłopie.
Ron prychnął.
– Zobaczymy. Może i kochają „umysł” Zabiniego, ale nie widziały mojej determinacji.
– Więc będziesz je wkurzać aż zgodzą się z tobą umówić? – zapytał rozbawiony Potter.
– Nic nie zrobię, jeżeli Malfoy nie ogarnie swojej dupy i nie zacznie się zbierać. Padma umówiła się z nami przed portretem za dziesięć minut. Ruchy! – Ron rzucił poduszką w Draco, który z łatwością odbił ją w innym kierunku.
– Sorry chłopaki, nie mogę. Mam dzisiaj robotę prefekta.
– Od kiedy interesują cię obowiązki prefekta? – zapytał Ron.
– Odkąd prefekt Ravenclawu poprosiła mnie, żebym zamienił się z nią miejscami, żeby mogła iść na tę imprezę. Normalnie miałbym patrol jutro w nocy, ale jutro są też kwalifikacje i pewnie byłbym zbyt zmęczony – Wzruszył ramionami.
– Czemu się na to zgodziłeś? Mógłbyś iść na imprezę!
Draco wzruszył ramionami.
– Tak jak powiedziałem, jest mi to na rękę. Muszę iść spotkać się z moim partnerem na korytarzu.
– Kto z tobą patroluje? – zapytał nagle Blaise.
Draco zatrzymał się i przez moment zawahał. Chwilę później jego twarz ponownie przywdziała maskę obojętności.
– Jakaś dziewczyna. – Odwrócił się w stronę drzwi, by uniknąć świdrującego spojrzenia Blaise’a.
– Do zobaczenia później – powiedział Draco.
Zerknął na Zabiniego i wyszedł z dormitorium.
– Więc… – zaczął Weasley, patrząc na pozostałą dwójkę Srebrnych Huncwotów – Idziemy?
Przytaknęli głowami i ruszyli w stronę Wieży Ravenclawu.
________________________________________

Hermiona stała w Wielkiej Sali, obracając różdżką między palcami. Miała dzisiaj patrolować korytarzez Mandy Brocklehurst, Krukonką z jej roku. Mandy spóźniała się i Hermiona rozważała samodzielne wykonanie obowiązków, by nie skończyć zbyt późno.
Westchnęła i ryszyła do drzwi. Otworzyła je i stanęła twarzą w twarz z Draco Malfoyem. Krzyknęła zaskoczona i odsunęła się od niego.
– Co tu robisz? Już cisza nocna! – Starała się brzmieć jak najpewniej, ale nie udało jej się to; zbyt bardzo bała się, że ponownie skończy z obitym płucem lub gorzej.
Malfoy skrzywił się.
– Też jestem prefektem, Granger. Poza tym, dziś patroluję.
Hermiona wybałuszyła oczy.
– Nieprawda! Patrzyłam na rozpiskę! Mandy miała dzisiaj ze mną patrolować. – Jak miała spędzić wieczór w obecności Malfoya i uniknąć jakichkolwiek obrażeń?
Ślizgon przewrócił oczami.
– No widzisz, rozpiska się zmieniła. Miejmy już to za sobą. Nie mam zamiaru spędzać z tobą więcej czasu niż tyle co muszę.
Wbiła w niego wzrok i przepchała się obok.
– Pospiesz się – syknęła, kiedy zobaczyła, że wciąż stoi przy wejściu.
Podszedł do niej, uśmiechając się kpiąco. Skrzyżowała ręce na piersiach.
– Jeżeli rzucisz we mnie dzisiaj jakimś zaklęciem albo coś podobnego, powiem McGonnagall. Weźmiesz tę stronę, a ja tę. – Wskazała palcem najpierw na prawo, a potem na lewo. – Spotkamy się po środku i pójdziemy na wyższe piętra.
Malfoy powoli ruszył we wskazanym przez nią kierunku, a ona zgromiła go wzrokiem nim ruszyła w swoją stronę.
________________________________________

W Wieży Ravenclawu, Blaise nie bawił się dobrze. Siedział z butelką piwa kremowego na jednej z kanap w Pokoju Wspólnym Krukonów. Był otoczony dwoma dziewczynami z siódmego roku, jedną z szóstego, a czasami dziewczyny z piątego roku posyłały mu zalote uśmiechy. Udawał, ze słucha jednej z siódmoklasistek. Była blondynką o zielonych oczach. Mówiła o swoim domu na plaży w Brazylii. Przypuszczał, że była czystej krwi.
Rozejrzał się. Potter i Weasley stali po przeciwnych stronach pokoju, starając się podrywać dziewczyny. Oboje wyglądali jakby zbyt przywiązali się do Ognistej Whisky. Zastanawiał się czy pamiętali o czekających ich następnego dnia kwalifikacjach do drużyny.
Ponownie omiótł wzrokiem pomieszczenie. Było w nim kilka Gryfonów i Puchonów. Blaise zauważył również Wayne’a Hopkinsa, który wyglądał na całkiem zajętego jakąś Krukonką, której Zabini nie znał. Niemal pomyślał, żeby podejść do niego i przypomnieć mu, że na chwilę obecną miał chodzić z Granger.
Jego myśli przerwała jednak Mandy Brocklehurst, która wcisnęła się na miejsce obok niego, irytując tym samym blondwłosą siódmoklasistkę, która mruknęła z niezadowolenia, ale wstała, by pójść po kolejne piwa kremowe.
– Cześć, Blaise – przywitała go ciepło Mandy – Co u ciebie? Nie rozmawialiśmy trochę.
Blaise i Mandy często pracowali razem na lekcjach, na które wspólnie uczęszczali. Ślizgon lubił ją, bo w przeciwieństwie do wielu innych Krukonek, zachowywała swój mózg, kiedy z nim rozmawiała. Uważał ją za inteligentną rozmówczynię, więc cieszył się kiedy tylko miał okazję z nią porozmawiać.
– Wiem. – Blaise skinął głową. – Nie rozmawialiśmy od tego pojedynku na obronie przed czarną magią pod koniec ubiegłego roku. Wtedy, kiedy skopałem ci tyłek, o ile mogę ci przypomnieć. – Uśmiechnął się. – U mnie w porządku. A u ciebie?
– To dobrze. U mnie też. Wakacje były okej, pojechałam z rodziną do Francji. Ale zachorowałam. Zatrucie pokarmowe przez spróbowanie escargot. Więc niestety większość słabo wspominam.
Escargot? – zapytał Blaise, ciekaw, co dokładnie miała na myśli.
Pokręciła głową.
– Nigdy już nie spojrzałbyś na mnie tak jak zwykle, gdybym ci powiedziała – zażartowała.
Blaise uśmiechnął. Mandy odchyliła się do tyłu i wzięła łyk piwa kremowego, rozglądając się po pokoju, zanim odwróciła się twarzą do Zabiniego.
– Jestem zaskoczona, że tu jesteś, naprawdę. To jak wejście do lwiej groty, w szczególności dla ciebie.
– Nie miałem innych planów na wieczór, więc postanowiłem zaryzykować. Powinienem ci podziękować, że mnie uratowałaś. Myślę, że ta blondynka za kilka sekund, by mi się oświadczyła. – Wskazał palcem na siódmoklasistkę, której imienia nie zapamiętał.
Mandy zaśmiała się głośno.
– Miałeś farta. Gdyby nie fakt, że Malfoy podszedł do mnie, żeby zamienić się patrolami, pewnie brałbyś już ślub. – Ponownie wzięła łyk piwa.
Blasie popatrzył na nią. Malfoy poprosił o zamianę? Przecież powiedział, że to Mandy chciała iść na imprezę, a on po prostu się zgodził.
Z myśli wyrwał go nagły i głośny huk. Rozejrzał się i zobaczył jak Potter i Hopkins okładają się pięściami na podłodze. Stolik, na którym stały butelki z piwem przewrócił się, a ich kilkoro chłopaków, wliczając w to Weasleya i jakiegoś przyjaciela Hopkinsa, starali się ich rozdzielić.
Mandy i Blaise ruszyli w ich stronę i zaczęli pomagać w przerwaniu bójki. Zabini chwylił Pottera z rozciętą wargą i odwrócił się do koleżanki:
– Pewnie powinniśmy już iść, zanim pojawi się Flitwick.
Mandy przytaknęła i obróciła się z powrotem w stronę Hopkinsa, który wrzeszczał obelgi w stronę Pottera. Harry był dosłownie ciągnięty w stronę drzwi przez Blaise’a i Rona, wciąż starając się wyrwać i ponownie uderzyć Puchona pięścią w twarz.
Blaise wyrzucił Pottera przez dziurę w portrecie. Pijany chłopak potknął się i prawie się przewrócił.
– O co do cholery poszło? – warknął Ron.
– Jest debilem! – krzyknął zdenerwowany Harry, bełkocząc lekko – Mówił jak to mnie zmiażdzy w pierwszym meczu. Gadał, że wypadłem z formy.
Blaise pokiwał głową z niedowierzaniem.
– Zacząłeś bójkę, bo on cię sprowokował w tak idiotyczny sposób?
Harry zamilkł na moment zanim powiedział:
– Nie ja zacząłem. To on. Podkradłem mu dzisiaj dziewczynę, tę, z którą się wcześniej całował. Poszla po piwo kremowe, więc podbiłem do niej, żeby go wkurzyć i okazało się, że wolała mnie.
Weasley poklepał go po ramieniu.
– Dobra robota, stary. Całkiem sprytne.
Blaise westchnął.
– To nie była jego dziewczyna. On spotyka się z Granger.
Wiedział, że plotka o bójce szybko się rozejdzie, więc miał nadzieję, że chłopcy dodadzą tam fragment o Hopkinsie i Granger. Malfoy musiał uwierzyć, że są parą.
Weasley i Potter spojrzeli po sobie, po czym wybuchnęli dzikim śmiechem. Blaise stał ze skrzyżowanymi rękami, czekając aż przestaną. Chwilę później tak się stało. Otarli łzy z policzków.
– Nie wierzę, że chodzi z Granger – powiedział Potter przez łzy, ponownie się śmiejąc.
– Cóż, przynajmniej nie trzeba się martwić, że złapie znicza w pierwszym meczu – zachichotał Weasley – Jest wyraźnie ślepy. No, bardziej niż ty – powiedział wskazując na okulary na nosie Pottera.
Zanim ten drugi zdążył mu odpowiedzieć, Blaise wtrącił się.
– Możecie się zamknąć? – zapytał, masując skronie – Stoimy w jednym miejscu od piętnastu minut przez waszą głupotę. Przysięgam, powinniście zostać przydzieleni do Gryffindoru. – Blaise zaczął schodzić po schodach.
Dwójka wyglądała na obrażonych, zanim ruszyli za przyjacielem. Zeszli na piąte piętro, po długim i lekko zataczanym spacerze, przy którym Blaise był bardzo bliski rzucenia na nich jakiegoś uroku.
– Cholera jasna, krwawię! – wykrzyknął nagle Potter.
Dwójka chłopców zerknęła na przyjaciela, który przyciskał palec do swojej wargi.
– Dopiero teraz to zauważyłeś? – zapytał, niemal rozbawiony, Blaise.
– Powinniśmy zatrzymać się po drodzę w Skrzydle Szpitalnym. Nie chcę, żebyś wypadł z formy przed jutrem – powiedział Weasley, brzmiąc całkiem trzeźwo.
– Jak takie rozcięcie może zepsuć jego formę? – zapytał Blaise, unosząc brwi z niedowierzania.
Weasley wzruszył ramionami.
– Nie chcemy ryzykować.
Potter zgodził się, żeby zatrzymali się na trzecim piętrze w Skrzydle Szpitalnym, gdzie mieli zagoić jego rozciętą wargę.

________________________________________

Obecnie czeka mnie rzucanie się i miotanie pomiędzy Polską a Wielką Brytanią, więc moje tłumaczenia mogą mieć poślizgi. Druga smutna wiadomość, moja beta na chwilę obecną nie jest w stanie sprawdzać moich tekstów ze względu na awarię komputera, więc przez pewien czas na blogu będą pojawiać się teksty bez żadnej obróbki.

Pozdrawiam,
E.

1 paź 2016

Rozdział 1

…w którym Blaise staje się podejrzliwy.
cz. II

Następnego ranka, Srebrni Huncwoci wstali i byli gotowi do zejścia na śniadanie już przed siódmą trzydzieści. Wszyscy, poza Potterem. Chłopak każdego dnia poświęcał całą wieczność na ułożenie swoich włosów. Zawsze bez jakiegokolwiek rezultatu.
– Możesz dać już sobie spokój? – mruknął Weasley. Nigdy nie był zadowolony, kiedy ktoś opóźniał mu porę jedzenia.
– Po prostu urodził się z kobiecymi cechami – prychnął Draco, powodując, że jego przyjaciele parsknęli śmiechem.
Kiedy Potter w końcu się zebrał, ku wielkiemu szczęściu Weasleya, wyszli przez dziurę w portrecie.
Przed wejściem do Wielkiej Sali stała radosna Ginny Weasley, która uśmiechnęła się do nich na powitanie. Kiedy była w pobliżu, Blaise’owi nagle wracało zainteresowanie otoczeniem. Gryfonka podobała mu się od czwartego roku, ale nie zamierzał się do tego przyznać.
Ponieważ była siostrą jego przyjaciela, miał okazję dużo z nią rozmawiać. Dobrze się dogadywali. Jedynym problemem był fakt, że dziewczyna była bardziej zainteresowana Draco niż nim.
– Dobry – przywitała się wesoło – Jak się macie?
– Umieram z głodu – odpowiedział ponuro Ron – Rusz się.
Przepchnął siostrę na bok i wszedł do Wielkiej Sali. W jego ślady poszedł Potter, który rzucił dziewczynie szybkie powitanie.
– Patrzcie tylko, jaki z niego ranny ptaszek – mruknęła sarkastycznie, po czym z powrotem spojrzała na Blaise’a i Malfoya.
– Pewnie ma to po swojej siostrze. – Draco uśmiechnął się do niej.
Kiedy jej policzki zaróżowiły się, Blaise zacisnął szczęki. Przy nim nigdy się nie rumieniła.
Dziewczyna zaczęła rozmawiać z Malfoyem. Powoli weszli do Wielkiej Sali. Blaise odwrócił wzrok, żeby nie zdenerwować się jeszcze bardziej. Chwilę później dostrzegł Granger i Longbottoma, idących z naprzeciwka. I wydawało się, że nie był jedyny.
Malfoy zignorował Ginny i spojrzał na Granger, która nawet nie zauważyła, że obok nich przeszła. Odprowadził ją wzrokiem aż do stołu Gryffindoru. Otrząsnął się i powrócił myślami do rudej dziewczyny, stojącej przed nim.
Objął ramieniem Ginny, która, o ile to było jeszcze możliwe, zarumieniła się jeszcze bardziej. Blaise poczuł jak wzbiera się w nim zazdrość. Wszystko się pogorszyło, gdy Malfoy zaczął szeptać jej do ucha. Cokolwiek jej powiedział, kiwnęła głową i po raz ostatni uśmiechnęła się, nim dołączyła do swojego domu.
– Chodź – rzucił Draco i ruszył w kierunku stołu Ślizgonów, chowając ręce w kieszeniach.
Malfoy spojrzał w stronę Gryfonów, myśląc, że Blaise tego nie dostrzegł. Podążył za wzrokiem przyjaciela, sądząc, że po drugiej stronie zobaczy Ginny.
Zdziwił się, kiedy zrozumiał, że Draco patrzył na Granger. Śmiała się razem z Longbottomem, opierając głowę na jego ramieniu. Blaise ponownie spojrzał na przyjaciela, ale ten już odwrócił wzrok. Zabini zmrużył oczy. O co chodziło?
W drodze na ich pierwszą lekcję, eliksiry, które dzielili z Gryfonami, zobaczyli przed sobą nikogo innego jak Longbottoma i Granger. Potter i Weasley nawet nie zauważyli, kiedy Malfoy przyspieszył kroku.
Popchnął chłopaka do przodu, powodując, że upadł, a jego książki rozleciały się po kamiennej posadzce z hukiem. Malfoy posłał Granger szyderczy uśmiech, która wbiła w niego nienawistne spojrzenie. Weasley i Potter zaśmiali się głośno. Blaise zamyślił się ponownie. Draco nie mógł aż tak jej nienawidzić, prawda?
Ominęli Gryfonów, którzy zaczęli zbierać książki z podłogi. Usłyszeli jeszcze kilka sarkastycznych komentarzy ze strony Ślizgonów, ale Blaise nie odezwał się ani słowem.
Na eliksirach cała czwórka usiadła przy jednym stole. Snape wszedł do klasy, zatrzaskując za sobą drzwi. Odwrócił się w kierunku uczniów i powiedział wolno:
– Dziś zaczniecie pracę nad nowym projektem. Kto może mi powiedzieć, co wie na temat eliksiru wielosokowego?
Hermiona podniosła rękę jako pierwsza i jako jedyna, co nikogo nie zdziwiło. Snape rozejrzał się po klasie, ignorując ją.
– Nikt? – zapytał, na co Hermiona podniosła rękę jeszcze wyżej, niemal wstając z krzesła.
– To może ty, Longbottom? – Profesor spojrzał na Neville’a z pogardą.
Przerażony chłopak skulił się na krześle. Hermiona była zawiedziona, że nauczyciel nie pozwolił jej się wypowiedzieć. Zerknęła na przyjaciela, który ewidentnie nie znał odpowiedzi. Pochyliła się nad nim i wyszeptała zapamiętaną przez siebie formułkę.
– Panno Granger – warknął Snape, powodując, że podskoczyła. Blaise słyszał jak Draco z trudem tłumi śmiech. – Nazywasz się Longbottom?
Hermiona spuściła wzrok i zarumieniła się.
– Nie, profesorze – mruknęła.
– Nie dosłyszałem. – Nauczyciel podniósł brew.
– Nie, profesorze – powiedziała, tym razem głośniej, patrząc na Snape’a.
– Gryffindor traci dziesięć punktów za twoje nieustanne karygodne zachowanie – wycedził. Chwilę później ponownie zwrócił się do klasy – A więc, eliksir wielosokowy pozwala na… – Snape zaczął podawać definicję, a uczniowie szybko i bezgłośnie notowali każde jego słowo.
– Uwielbiam te zajęcia – szepnął Malfoy, wyraźnie zadowolony – Tylko Snape potrafi pokazać tym brudnym szlamom, gdzie ich miejsce. – Wszyscy, poza Blaisem, zachichotali.
– Podzielę was na pary, w których będziecie pracować przez najbliższy miesiąc – zaczął profesor – Uważycie eliksir wielosokowy i wspólnie napiszecie pracę pisemną z teorii, w której opiszecie eliksir, wyjaśnicie jego użycie, składniki i ich wpływ na jego tworzenie. Jakieś pytania?
Ponieważ nikt nie podniósł ręki, kontynuował:
– Kiedy wyczytam wasze nazwisko, usiądziecie obok swojego partnera.
Zaczął czytać listę wypisaną na kawałku pergaminu. Wiele osób było bardzo niezadowolonych ze swojego przydziału.
– Blaise Zabini i Hermiona Granger.
Blaise odwrócił głowę w kierunku dziewczyny. Wyglądała na odrobinę zaniepokojoną jej przydziałem. Kiedyś pracowali już razem, ale było to w trzeciej klasie. Od tamtego czasu ataki ze strony Srebrnych Huncwotów zdecydowanie się nasiliły.
– Miłej zabawy, Zabini – zaśmiał się Weasley.
Malfoy milczał.
– Draco Malfoy i Neville Longbottom.
Weasley i Potter musieli wgryźć się w swoje pięści, żeby zagłuszyć śmiech. Draco jęknął, po czym powiedział do Blaise’a:
– Zamień się ze mną. – Rzucił wzrokiem na Neville’a, który wcale nie wyglądał na szczęśliwego.
– Przecież nienawidzisz Granger. – Zabini był mocno zaskoczony słowami przyjaciela.
– To prawda, ale nie aż tak bardzo jak Longbottoma. Jest kompletnym idiotą.
– Zawsze możesz zamienić się z Potterem. On jest z Pansy – zasugerował Blaise.
– Pansy też jest kretynką – syknął Draco – Po prostu się, cholera, zamień.
– Nie będzie żadnych zmian – powiedział głośno Snape.
Chłopcy podnieśli głowy, spodziewając się, że profesor patrzył w ich kierunku, ale jego wzrok był skierowany na Longbottoma, którego otaczała grupka dziewczyn, starając się przekonać go, by się z nimi zamienił, tak żeby pracowały w parze z Draco.
– Przestańcie narzekać i usiądźcie obok swoich partnerów.
Potter i Weasley ruszyli do swoich stolików. Blaise ominął naburmuszonego Malfoya i poszedł usiąść obok Hermiony.
Odsunęła się od niego kilka centymetrów, kiedy usiadł na starym miejscu Neville’a. Odwrócił głowę i zobaczył, że jego przyjaciel wcale nie cieszy się z towarzystwa Longbottoma.
Instrukcje pojawiły się na tablicy, a uczniowe zaczęli przygotowywać swoje stanowiska pracy, by następnie pójść po niezbędne ingrediencje.
Wszyscy zaczęli warzyć swoje eliksiry. Hermiona i Blaise pracowali w ciszy, poza krótkimi informacjami dotyczącymi kolejności składników. Chłopak zauważył, że Draco wciąż był ponury, a Longbottom… Cóż, on wyglądał po prostu na przerażonego.
Pod koniec lekcji Snape machnął różdżką i schował ich kociołki, by eliksiry zdążyły się przegryźć do następnych zajęć. 
– Rozpoczęliście dziś praktyczną część. Chcę, żebyście zajęli się teoretyczną najszybciej jak to możliwe. Na zajęciach zajmiemy się tylko i wyłącznie warzeniem eliksiru i dalszym materiałem. Resztę macie wykonywać we własnym zakresie.
Hermiona obróciła się w stronę Blaise’a.
– Dziś wieczorem będę uczyć się w bibliotece. Możesz przyjść, możesz nie przychodzić, mam to gdzieś. Ale jeżeli przyjdziesz, przyjdź bez nich. – Wskazała palcem w stronę trzech chłopaków, stojących w drzwiach. Malfoy patrzył w ich stronę.
Blaise skinął głową, nieco urażony jej nieuprzejmym tonem. Jednak sądził, że gdyby był na jej miejscu, zachowywałby się podobnie.
Patrzył jak wychodzi z Nevillem. Chwilę później zebrał swoje rzeczy i opuścił klasę.
________________________________________

Czwórka Ślizgonów odpoczywała w swoim dormitorium po kolacji. Potter i Weasley rzucali do siebie miniaturowym kaflem, leżąc na łóżkach. Malfoy czytał magazyn o Qudditchu, a Zabini po prostu się relaksował.
– Która godzina? – zapytał nagle.
Draco podniósł głowę znad gazety.
– Pewnie koło ósmej, a co? – Obserwował jak Blaise podnosi się z łóżka i chwyta za swoje rzeczy.
– Mam spotkać się z Granger w bibliotece, żeby popracować nad zadaniem z eliksirów. – Chłopak przewiesił torbę przez ramię.
– Świetnie. Idziemy. – Draco zamknął magazyn i wstał.
Blaise zawahał się.
– Ona… Tak jakby poprosiła mnie, żebym przyszedł sam.
– Dlaczego chce, żebyś przyszedł sam? – Malfoy zmrużył oczy.
– Znaczy, powiedziała raczej, żebym nie przychodził z wami – wytłumaczył Blaise.
Pozostała trójka chłopaków zaśmiała się.
– A co? Mała Granger się nas boi? – zapytał rozbawiony Weasley.
Potter i Malfoy uśmiechnęli się. Blaise westchnął.
– Nie wiem. Ale czy naprawdę można byłoby ją za to winić?
Draco spoważniał.
– Od kiedy trzymasz się ze szlamami? Nigdy jakoś nam nie przerwałeś, kiedy jej dogryzaliśmy.
– Nie trzymam się z nią. Mówię tylko, że jeżeli zależy mi na skończeniu tej pracy, a tak jest, muszę przyjść bez was. – Blaise ruszył w kierunku wyjścia, ale Malfoy ponownie zabrał głos.
– W sumie, Longbottom to mój partner i jestem pewien, że siedzi z nią teraz, więc wygląda na to, że idę. – Chwycił za swoją torbę, przewiesił ją przez ramię i minął Blaise’a w drzwiach.
Zabini westchnął i poszedł za nim.
________________________________________

Hermiona siedziała w bibliotece razem z Nevillem. Zajmowali ten sam stolik co zawsze. Pracowali nad wypracowaniem z zielarstwa, w którym mieli opisać magiczne właściwości roślin, których nazwy podała im nauczycielka. Był to jedyny przedmiot, w którym Neville był naprawdę dobry, a kiedy o nim mówił, można było dostrzec błysk w jego oczach.
Dziewczyna zastanawiała się, czy Zabini miał zamiar się pojawić. Szybko jednak spisała go na straty. Był w końcu jednym ze Srebrnych Huncwotów, więc jeżeli był podobny do pozostałych, nienawidził jej i prędzej spędzałby czas z Jęczącą Martą, niż z Hermioną, odrabiając pracę domową.
Gryfonka zdziwiła się, kiedy zobaczyła Zabiniego, wyłaniającego się zza półek z książkami i zmierzającego w kierunku jej stolika. To zaskoczenie szybko przeobraziło się w złość i odrobinę przerażenia, kiedy zobaczyła, że podąża za nim Draco Malfoy.
Neville nie wyglądał na zszokowanego, prędzej nieco przestraszonego, całą sytuacją. 
– Granger. – Zabini skinął głową w jej kierunku, zanim obrócił się w stronę Neville’a. – Longbottom.
Hermiona spojrzała na chłopaka z niezadowoloną miną.
– Miejmy to już za sobą, dobrze?
Ślizgoni usiedli na jedynych wolnych miejscach przy stole. Malfoy wyglądał jakby wcale nie chciał tam być, tak jakby mogłoby mu to zniszczyć reputację. Jego zachowanie zdziwiło Blaise’a, który wcześniej widział jak jego przyjaciel nalegał, by iść z nim.
– Pójdę po jakąś książkę – powiedziała Hermiona, starając się nie pokazywać jak zła była.
Neville popatrzył na nią błagalnym wzrokiem, który mówił „nie zostawiaj mnie”, ale była zbyt rozdrażniona, żeby to zauważyć.
Zaczęła chodzić pomiędzy półkami, błądząc palcem po tytułach książek. Wyjęła jedną z nich i zaczęła ją przeglądać, gdy kątem oka dostrzegła, że ktoś obok niej stoi. Odwróciła się i zobaczyła obserwującego ją Blaise’a Zabiniego.
– Czemu tu stoisz? – wyszeptała, zachowując ostry ton, nie chcąc przerywać spokojnej ciszy panującej w bibliotece.
– Nie wkurzaj się. Mówiłem mu, żeby nie przychodził, ale nalegał – odpowiedział Blaise, nie trudząc się o zniżenie głosu.
– Jasne – rzuciła sarkastycznie.
Blaise otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu Malfoy, który z nikąd pojawił się za nim.
– Nie przeszkadzam w niczym, prawda? – Zlustrował oboje wzrokiem.
Blaise popatrzył na niego, jakby mocno go rozśmieszył. Hermiona tylko posłała mu nienawistne spojrzenie i ruszyła alejką, by chwilę później zniknąć za rogiem. Mimo wszystko nastawiała uszu na ich przyciszoną rozmowę.
– Przytulnie wam tu było. – Hermiona wyraźnie słyszała obrzydzenie w głosie Malfoya. – Nie mów, że ta szlama ci się podoba. – Wzdrygnęła się na dźwięk tej paskudnej obelgi.
Blaise prychnął.
– Nie bądź śmieszny, Malfoy.
Usłyszała oddalające się kroki. Powróciła do poszukiwań książki. Zamarła, gdy zobaczyła przed sobą długi cień. Odwróciła się i zobaczyła jak Draco Malfoy patrzy na nią z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Starała się go ominąć, ale chwycił ją za nadgarstek. Syknęła z bólu. Zaczął się do niej zbliżać, przyciskając ją do półki za nią. To było tak onieśmielające, że każdej innej dziewczynie spodobałoby się to. Ona tylko niemal drżała ze stachu.
– Coś nie tak, szlamo? Nie podoba ci się, że cię dotykam? – wysyczał tak blisko jej twarzy, że poczuła ciepło na swoim uchu – To mnie to powinno obrzydzać.
– Zostaw mnie. – Tylko to udało jej się powiedzieć.
Draco zaśmiał się.
– No tak, chcesz, żeby tylko Zabini cię dotykał. Wysokie standardy małych szlam.
Na jedną, krótką chwilę zapomniała o strachu.
– Naprawdę myślisz, że by się do mnie zbliżył?
Zlustrował ją wzrokiem i cofnął się odrobinę.
– Niech lepiej tak zostanie, Granger. Potter może nie mieć żadnych standardów jeżeli chodzi o dziewczyny, bo jest półkrwi, ale my, czarodzieje czystej krwi, nie zadajemy się z czymś takim jak ty.
– O co ci chodzi? – zapytała, nieco zraniona jego słowami, ale zdecydowanie pewniejsza siebie, gdy już nie stał tak blisko niej.
Draco był całkiem przystojny, chociaż nigdy by tego nie przyznała. Jednak ona kojarzyła jego obecność tylko ze strachem.
– Chodzi mi o to, że tylko dlatego, że Zabini z ciebie nie drwi, nie oznacza, że jesteś wyjątkowa. Nie oznacza to, że jesteś ładna, albo, że ktokolwiek cię chce. Znaczy to tylko tyle, że na moment zapomina o swoich uprzedzeniach, żeby z tobą pracować. Zrozumiałaś, szlamo?
Hermiona wbiła w niego wzrok. Był takim aroganckim palantem. Przestała się go bać, stał się dla niej tylko uciążliwy.
Odwróciła się, żeby sobie pójść, ale po raz kolejny chwycił ją za ramię. Jego ciasny uścisk, obrócił ją gwałtownie, tak, że wpadła prosto na niego. Był zdecydowanie wyższy od niej, z tego co mogła czuć i widzieć w tamtym momencie.
Stało się wtedy coś dziwnego. Hermiona spojrzała w górę, sądząc, że zobaczy na jego twarzy obrzydzenie, ale Malfoy wydawał się całkowicie spokojny.
Ten moment szybko minął. Draco pchnął ją mocno na kamienną podłogę. Gwałtownie upadła i natychmiast poczuła ogromny ból w klatce piersiowej.
Malfoy nie fatygował się z pomocą. Ominął ją, zostawiając leżącą na podłodze. Dziewczyna usiadła, wciąż mając kłopoty z oddychaniem. Czuła się jakby miała złamane żebro, ale wiedziała, że nic tak poważnego się nie stało.
Kucnęła, uciskając się wokół piersi i starając się oddychać miarowo.
– Hermiono, co się stało? – powiedział Neville i schylił się nad nią. Był zaniepokojony. – Co zrobił tym razem?
Hermiona tylko pokiwała głową, nie będąc pewna czy mogła mówić. Neville objął ją ramieniem i pomógł jej wstać. Szła schylona, oddychając płytko, bo każdy głębszy oddech sprawiał jej duży ból.
– Zabiorę cię do Skrzydła Szpitalnego – powiedział, kiedy wyszli z pomiędzy regałów. Hermiona zauważyła, że przy stoliku wciąż siedziała dwójka Ślizgonów.
Kiedy podeszli bliżej, Blaise podniósł wzrok. Kiedy zobaczył w jakim jest w stanie, momentalnie spojrzał na Malfoya, który bawił się swoim piórem.
– Idę z nią do Skrzydła Szpitalnego – powtórzył Neville, tym razem mówiąc do Ślizgonów. Ledwo powstrzymywał złość.
Hermiona uznała to za niepotrzebne, bo przecież oni o to niedbali. Zauważyła jednak, że Malfoy podniósł wzrok i spojrzał na jej grymas bólu, by chwilę później odwrócić głowę. Zdziwiło ją, że w jego spojrzeniu nie zobaczyła zadowolenia, ale coś na kształt żalu. Szybko jednak porzuciła te myśli, zakładając, że była to zwykła obojętność.
Hermiona wyszła z biblioteki powoli razem z Nevillem, który wziął od niej torbę. Blaise obrócił się w stronę Malfoya.
– Co tym razem zrobiłeś? – zapytał, wcale nie wyglądając na zaskoczonego.
– Martwisz się o jej bezpieczeństwo? – rzucił kpiąco.
– Cholera jasna, o co ci chodzi? Myślisz, że mi się podoba, czy co? – prychnął – Wyglądasz na zaniepokojonego samą tą myślą!
– Może jestem zaniepokojony. Nie chcę być widywany z kimś, kto zadaje się z takim czymś.
Blaise zaśmiał się sztucznie.
– Naprawdę? Mi zdaje się, że chodzi o coś innego.
Draco przechylił się w tył na krześle, tak, że dotykało ziemi tylko dwoma nóżkami. Patrzył na chłopaka niemal wyzywając go, by dokończył myśl.
– A o co według ciebie chodzi, Zabini? – powiedział, ledwo powstrzymując złość w swoim głosie.
– Mówisz o niej przez cały czas. To jak obsesja. Gdybym nie był pewien, że jej nienawidził, to po twoim zachowaniu wywnioskowałbym, że jesteś… Że ona ci się podoba.
Draco zamachnął się do przodu, a krzesło uderzyło nogami twardo o ziemię. Echo przeszło po bibliotece. Uczniowie w pobliżu zaczęli się im przyglądać. Nieopodal było słychać kroki pani Pince.
– Masz, kurwa, farta, że jesteś moim przyjacielem – wysyczał, a chwilę później zebrał swoje rzeczy do torby, idealnie zgrywając się bibliotekarką, która chwyciła go za szaty i wyrzuciła na korytarz.
Blaise siedział sam przy stole, od czasu do czasu zerkając na swoje pióro. Zauważył ostatnio dziwne zachowanie Draco w stosunku do Hermiony. Ale przecież zawsze się tak zachowywał…
Czy było możliwe, że dziewczyna mu się podobała, albo się w niej zakochał? Nie chciał brać tego pod uwagę, bo zakładając, że to było jego normalne zachowanie w stosunku do ukochanej osoby…
Myśli Blaise’a przerwała Ginny Weasley, która usiadła na wolnym krześle obok niego. Zwykle zadowolona dziewczyna, wydawała się być czymś zmartwiona.
– Cześć, Blaise – powitała go raczej ponuro, nie uśmiechając się promiennie jak zwykle.
– Co się stało? – zapytał, lustrując ją wzrokiem.
Była naprawdę piękna. Nie był w stanie zliczyć ile razy chciał przejechać palcami przez jej lśniące włosy. Zastanawiał się czy naprawdę są takie miękkie, na jakie wyglądają.
– Nie, nic. Widziałeś Draco? Szukam go wszędzie.
Blaise posmutniał; jasne, że szukała Draco. Niby nie miał na co narzekać, miał wiele wielbicielek, głównie Krukonek, ale nigdy nie był nimi zainteresowany. Jedyna dziewczyna, którą był zainteresowany spędzała całe dnie uganiała się za jego najlepszym przyjacielem. To się nazywa szczęście.
– Wyszedł jakieś dwadzieścia minut temu.
– Był tutaj? – zapytała zaskoczona – Mieliśmy spotkać się dzisiaj w Wieży Astronomicznej. – Spuściła wzrok, wyraźnie zawstydzona. Każdy wiedział co działo się w Wieży Astronomicznej.
Blaise przytaknął, mimo, że na myśl o Draco i Ginny zrobiło mu się lekko niedobrze.
– Jasne…
Zapadła niezręczna cisza.
Blaise zdziwił się, że Draco przepuścił randkę z Ginny na rzecz uczenia się w bibliotece. To tylko przypomniało mu o jego podejrzeniu.
– Ginny… Jesteś dziewczyną – zaczął, uśmiechając się pod nosem z powodu swojej obserwacji. Brzmiało to jak coś, co powiedziałby jej brat. – Czy ktoś może kogoś lubić, mimo że bez ustanku go prześladuje?
Ginny uśmiechnęła się.
– Jakaś dziewczyna ci dokucza, Blaise?
– Może – skłamał.
Nie chciał mówić jej prawdy, bo skoro czuła coś do Draco, a tak było, tylko by ją to zraniło.
Dziewczyna zachichotała.
– Odpowiadając na twoje pytanie: tak. Może to znaczyć, że się komuś podobasz. Nigdy tego nie robiłeś? Nie dokuczałeś jakiejś ładnej dziewczynie?
Blaise potrząsnął głową. Zawsze był dojrzały jak na swój wiek, nawet gdy był młodszy. Ginny popatrzyła na niego zaskoczona.
– No, większość chłopaków tak robi.
– Po co? – zapytał, kompletnie nie rozumiejąc pobudek do tego typu zachowania.
– Czasami starają się zwrócić na siebie uwagę. Szczególnie, kiedy boją się przyznać do swoich uczuć – zaczęła Ginny – albo kiedy zaprzeczają sami sobie.
– Zaprzeczają?
– Oczywiście, czasami są wredni tylko po to, żeby zakryć swoje uczucia, bo się wstydzą albo coś – powiedziała niezbyt żywo – Ponoć między miłością a nienawiścią jest cienka granica.
– Jasne – odpowiedział Blaise zamyślony.
Ginny zerknęła na niego i po chwili westchnęła.
– Powinnam już iść. Do zobaczenia, Blaise. Jeżeli zobaczysz Draco, powiedz mu, że go szukałam. – Wstała i wyszła.
Blaise nawet nie patrzył jak znika za regałami. Był zbyt pochłonięty podejrzeniami, które zasiała w jego głowie.
________________________________________

Kiedy Blaise wrócił do dormitorium, zobaczył, że było niemal puste. Jedynie Draco leżał na łóżku, wpatrując się w sufit.
– Gdzie Potter i Weasley? – zapytał.
– Z jakimiś dziewczynami – mruknął, nie fatygując się, by spojrzeć na przyjaciela. Przynajmniej nie był wkurzony, albo tego nie okazywał.
– Jasne – skomentował Blaise – Przy okazji, Ginny cię szuka. Mówiła, że mieliście się dzisiaj spotkać. – Ostatnie zdanie było dla niego ciężkie do wypowiedzenia.
– Co? A tak, zapomniałem o tym. – Draco miał znudzony ton głosu.
Rozdrażniło to Blaise’a. Gdyby był na jego miejscu, na pewno nie zapomniałby o spotkaniu z Ginny.
– Była zła – kontynuował z udawaną obojętnością.
– I? To tylko dziewczyna, która marzy, żebym ją przeleciał. Przejdzie jej – odpowiedział – Jutro znowu ją zaproszę i jej przejdzie.
Blaise poczuł jeszcze większą złość, ale siedział cicho. Przywykł do beznamiętności Draco, gdy chodziło o dziewczyny, ale Ginny była innym przypadkiem. Jej nie mógł odpuścić. Jedyną dziewczyną, którą Draco interesował się dłużej niż miesiąc była Granger.
Znęcał się nad nią od lat i zdawało się, że nigdy mu się to nie znudzi. Blaise zakładał, że musiała być to inna odmiana satysfakcji, skoro Hermionie udawało się utrzymywać jego zainteresowanie dłużej niż przez kilka tygodni.
Wtedy Blaise przypomniał sobie, co powiedziała Ginny. Czy to możliwe, że Draco negował swoje uczucia? Czy może nawet nie zauważył, że dziewczyna mu się podoba? Czy właściwie w ogóle mu się podobała? Nie był tego pewien, ale chciał się tego dowiedzieć.
________________________________________

Hermiona opuściła Skrzydło Szpitalne czując się znacznie lepiej. Jej upadek spowodował uraz płuca, ale udało się to naprawić przy pomocy kilku eliksirów. Neville nalegał, by powiedzieć pielęgniarce co się stało, ale Hermiona twierdziła, że potknęła się o książkę w bibliotece. W sumie, prawie powiedziała prawdę. Bądź co bądź, stało się to w bibliotece.
Dziewczyna zdecydowanie bardziej martwiła się tym dziwnym momentem z Malfoyem. Prawie zapomniała jakim był złym człowiekiem, ale tylko na krótką chwilę. Mimo wszystko czuła się niekomfortowo na myśl, że była tak blisko niego.
Uśmiechnęła się na myśl o nim, szorującym się dokładnie, by zmyć wszystkie „szlamowate zarazki”. Był kompletnym kretynem. A Zabini był dokładnie tak samo zły, ignorując zachowanie swojego przyjaciela.
Co więcej, denerwował ją fakt, że Malfoy prześladował ją tak często, że nie opuszczał nawet jej myśli. Skarciła się w duchu. Wiedziała czego chcieli i byłaby skończona, gdyby do tego dopuściła.
Blaise i Hermiona położyli się tamtej nocy z przekonaniem, że pewne rzeczy wymagają zmian.

________________________________________

Witam serdecznie na dwójce, a raczej jedynce i pół. Teraz wpadłam na pomysł, że jak przetłumaczę rozdział 9 to może zrobię rozdział 9 i 3/4? Taki sucharek. Nieśmieszny, wiem.
Powiem Wam, że człowiek może zwariować przez dwa tygodnie choroby i siedzenia w domu. Bardzo nie polecam. Dodatkowo mam wrażenie, że jak jest się chorym to omija cię po prostu wszystko. Serio, dzisiaj ominęła mnie pizza w szkole. Błagam, przez 3 lata chodzę do tej szkoły i nigdy nie było pizzy. Suprajs, karma is a bicz.
Rozdzialik jak rozdzialik, scena w bibliotece była wrzodem do przetłumaczenia, ale się udało. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie, obserwujcie itd. Proszę weźcie udział w ankiecie, którą znajdziecie po prawej stronie na pasku bocznym bloga. Dotyczy ona tego właśnie ff.
Dedykacja dla: Marty, która wstępnie przejrzała tekst, no i jak zawsze dla mojej kochanej Loci Zabb <3
Do następnego,
E.
Layout by Alessa