30 paź 2016

Rozdział 2

...w którym Draco źle interpretuje sytuację.
cz. II


Noc mijała dla Hermiony naprawdę paskudnie. Wszystko za sprawą obecności Draco Malfoya. Kiedy patrolowali trzecie piętro, zasugerowała, żeby się rozdzielili, by zmniejszyć tym samym ryzyko, że się pozabijają. Malfoy bez słowa ruszył w swoją stronę.
Zachowanie Ślizgona było wybitnie dziwne. Zwykle większość swojego czasu poświęcał na grożeniu jej, ale tego wieczoru był nienaturalnie cichy. Hermionie zdawało się, że przyglądał się jej kilka razy. Sądziła, że spędzanie z nią czasu było dla niego niczym najgorsza tortura i musiał naprawdę się powstrzymywać, żeby nic jej nie zrobić.
Kiedy przeszła obok Skrzydła Szpitalnego, usłyszała głosy dochodzące zza rogu. Zatrzymała się i skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na uczniów, którzy postanowili złamać regulamin na jej warcie.
Cała pewność siebie uleciała z niej natychmiast, gdy zobaczyła trójkę Srebrnych Huncwotów, którzy zastygli, gdy ją zauważyli.
Potter i Weasley przybrali ten sam, wredny wyraz twarzy, podczas gdy Blaise spoglądał na nią zaskoczony.
– Jest cisza nocna. Co robicie na korytarzu o tej porze? – zapytała, starając się zachować dziarski ton głosu.
– A co ty tu robisz? – odciął się Blaise.
Hermiona odwróciła wzrok od, śmierdzącego Ogniską Whisky, Pottera i spojrzała na Zabiniego.
– Mam dzisiaj wartę – odpowiedziała wyniośle – Tymczasem wy… Odbieram Slytherinowi po pięć punktów za każdego z was – dodała, ledwo powstrzymując uśmiech pełen satysfakcji.
Ron i Harry jęknęli, a Blaise jedynie podniósł brew. Miała wartę? A Draco poprosił Mandy, by się z nim zamieniła? Wszystko zdawało się być zbyt dziwne. Może Draco wcale nie wiedział, że Gryfonka patrolowała tamtej nocy, a kiedy zamienił się z Mandy, było już za późno? Jedno było pewne. Cała sytuacja rozjaśni się, kiedy Draco dowie się o Hermionie i Waynie Hopkinsie.
– No bez przesady, Granger. Nie zachowyuj się jakbyś nie chciała się zabawić od czasu do czasu – powiedział Potter, jakby czytając myśli Blaise’a. Zrobił krok w kierunku dziewczyny, która obrzuciła go spojrzeniem pełnym pogardy i cofnęła się. – Wiemy o tobie i o tym palancie, Hopkinsie.
Hermiona zarumieniła się.
– Osobiście, uważam, że najpierw powinnaś przyjść do mnie. Jestem zdecydowanie bardziej utalentowany, nie tylko gdy chodzi o łapanie znicza… – Uśmiechnął się i chwycił ją w pasie, przyciągając ją do siebie.
– Potter, co ty do jasnej cholery robisz? – Kiedy Malfoy wszedł na główny korytarz, zobaczył jego kolegę starającego się obłapiać Granger.
Wszyscy odwrócili głowy w jego kierunku, poza Hermioną, która wykorzystała ten moment nieuwagi, by odepchnąć Pottera od siebie. Bezskutecznie, był wyjątkowo dobrze do niej przyczepiony. Blaise zauważył jak Draco zmrużył oczy na ten widok.
Harry zaśmiał się.
– Chciałem tylko pokazać Granger, że powinna wybrać mnie, zamiast tego kretyna, Hopkinsa. Biłem się z nim dzisiaj, to naprawdę debil.
– Hopkins? – zapytał Malfoy z niedowierzaniem.
Spojrzał na Hermionę i ponownie wbił wzrok w Pottera.
– Ta, walnąłem go prosto w nos – odpowiedział dumnie.
– Brawo. Ale co ty tam mówiłeś o szlamie i o nim? – zaśmiał się, według Blaise’a, nieco sztucznie.
Potter chwycił Hermionę mocniej i przycisnął ją bliżej siebie, nie zważając na jej opór. Ramię Draco zadrgało. Blaise myślał, że coś zrobi, ale on tylko wbił wzrok w swoje pięści.
– Nasza Hermionka chodzi z Hopkinsem – oznajmił Harry, uśmiechając się pod nosem, widząc szarpiącą się dziewczynę – Beznadziejny wybór, nawet jak na ciebie, Pani Wszystkowiedząca. Rozumiem, pewnie nie masz zbytnio dużego wyboru. Ale nie martw się, chętnie zaoferuję ci moje usługi.
Weasley parsknął śmiechem. Malfoy podążał wzrokiem za rękami Pottera, które przesuwały się w dół po plecach Hermiony. Zacisnął szczękę, był naprawdę wściekły. Zabini, widząc to, podszedł do Harry’ego i odciągnął go za szaty. Malfoy momentalnie uspokoił się, kiedy pomiędzy nimi pojawiła się jakaś przestrzeń.
– Jesteś obrzydliwy, Potter – powiedziała Hermiona, obrzucając go pogardliwym spojrzeniem. Już się go nie bała. – Idę na czwarte piętro. – Ruszyła w kierunku schodów.
– Mógłbym w ciebie rzucić jakąś klątwą za ten komentarz, Granger! – warknął Harry.
– Mogłabym zabrać sto punktów Slytherinowi za groźbę prefektowi, Potter! – odgryzła się i zniknęła w innym korytarzu.
– Po prostu się zamknij i idźcie po panią Pomfrey. Pewnie już śpi – powiedział Blaise, popychając Pottera w stronę drzwi Skrzydła Szpitalnego.
Wszedł do środka razem z Weasleyem, który mruknął:
– Myślisz, że da mi trochę eliksiru pieprzowego? Myślę, że będę miał kaca…
Malfoy obserwował jak zamykają się za nimi drzwi.
– Patrolowanie z Granger musiało być okropne – zaczął Blaise.
– No, tragedia – zgodził się Draco.
– Więc czemu się zgodziłeś?
– Brocklehurst zaproponowała zamianę, a ja się zgodziłem, bo było to dla mnie wygodne. Gdybym tylko wiedział, że to z Granger ma dzisiaj wartę, kazałbym jej spadać.
Blaise zamyślił się. Nie tak brzmiała historia, którą opowiedziała mu Mandy. Kłamałaby o czymś takim? To wszystko pasowało do siebie zbyt dobrze, żeby być zwykłym przypadkiem. Czy Draco umyślnie zamienił się z Mandy tylko po to, by być blisko Granger? Nie zdążył jednak tego ocenić, bo z myśli wyrwali go, wychodzący ze Skrzydła Szpitalnego, Weasley i Potter. Wyglądali o wiele lepiej niż przedtem.
– Wracajcie lepiej do lochów. Filch kręci się w pobliżu – powiedział Draco.
Na wzmiankę o woźnym, trójka Srebrnych Huncwotów pożegnała się z nim szybkim „do zobaczenia” i ruszyła szybkim krokiem w stronę schodów. Blaise rzucił jeszcze okiem na Draco. Wspinał się po schodach na czwarte piętro, by spotkać się z Hermioną. Zabini zmarszczył brwi, by po chwili dołączyć do kolegów.
________________________________________

Hermiona stłumiła ziewnięcie. Szła po korytarzu, słuchając swoich własnych kroków. Był to jeden z najnudniejszych patroli jaki kiedykolwiek odbyła, nie licząc incydentu z Potterem. Była znudzona do granic możliwości.
Skręciła w kolejny korytarz. Była zdziwiona, że nic jej nie zrobili. Może ignorowanie ich było naprawdę dobrą taktyką. Może zaczęli ją respektować… Ta myśl była tak abstrakcyjna, że niemal zaśmiała się na głos.
Szła przez moment, zamroczona zmęczeniem. Skręciła, aż nagle wpadła na coś twardego. Pisnęła i upadła. Podniosła wzrok i zobaczyła Draco Malfoya, uśmiechającego się drwiąco.
– Wstawaj, szlamo. – Ominął ją i ruszył przed siebie.
Wstała szybko i warknęła wściekła:
– Przestań mnie tak nazywać!
Malfoy zachichotał, powodując że zagotowała się ze złości. 
– W końcu reagujemy, co? Wiedziałem, że nie będziesz mogła ciągnąć swojej gierki za długo.
Hermiona zaklęła w myślach.
– Co ty tu właściwie robisz? Już patrolowałam ten korytarz!
Malfoy odwrócił się i spojrzał na nią.
– Nie krzycz na mnie, ty brudna szlamo – syknął – Serio, Merlinie dopomóż Hopkinsowi, jeżeli plotki są prawdziwe.
Hermiona zauważyła, że ruszył w kierunku korytarza, którego jeszcze nie obeszła.
– Wiesz, status krwi nie ma znaczenia dla niektórych – powiedziała uparcie.
Nie chciała przyznawać się przed nim, że umówiła się z Hopkinsem, ale jeżeli miała go tym zdenerwować, to nie trzeba było jej namawiać.
Malfoy prychnął. Milczeli przez chwilę, aż ponownie zabrał głos
– Więc Hopkins zaprosił cię do Hogsmeade?
Hermiona nie odpowiedziała. Wbiła wzrok w buty, a policzki poczerwieniały jej ze złości i wstydu.
– Jak romantycznie.
Ruszył przed siebie.
– Zamknij się, ty durny kretynie – Hermiona po raz kolejny pożałowała swoich słów.
Malfoy zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się. Hermiona poczuła narastający strach, gdy zaczął się do niej zbliżać. Cofnęła się, ale on wciąż szedł do przodu, aż w końcu poczuła jak jej plecy uderzyły w zimną, kamienną ścianę. Patrzył na nią. Był naprawdę wściekły.
– Jak mnie nazwałaś?
Hermiona przełknęła ślinę.
– Żartowałam. Wiesz, droczyłam się. – Zaśmiała się nerwowo.
Malfoy wcale nie wyglądał na rozbawionego, ale powoli rozluźniał szczęki.
– Ty się mnie boisz, prawda, szlamo? – zapytał, wciąż odrobinę zły.
– Nie – odpowiedziała odrobinę zbyt szybko.
Nie chciała, żeby odpowiadał za nią. Gdyby myślał, że jest inaczej, tylko by go to zachęciło.
– Dobrze. Więc jeżeli nie chcesz dostać jakimś zaklęciem, nie denerwuj mnie.
– Rzucasz we mnie czarami nawet, kiedy nic ci nie robię! – warknęła.
– Tak, bo to świetna zabawa. A poza tym, ktoś musi pokazać ci twoje miejsce.
Odwrócił się i ruszył przed siebie.
– Kretyn – mruknęła pod nosem.
Dziewczyna zastygła, gdy zobaczyła, że Malfoy zatrzymał się wpół kroku. Przeklęła w myślach.
– Co powiedziałaś? – zapytał, patrząc na nią.
Hermiona unikała jego spojrzenia.
– Nic.
Podniósł brew. Chwilę później wycelował w nią różdżką.
– Rectusempra – powiedział spokonie, a Hermiona momentalnie uderzyła o podłogę.
Jednak, wbrew wszelkim oczekiwaniom, nic ją nie zabolało. Miała natomiast niewyobrażalne łaskotki, właśnie przez które upadła na podłogę śmiejąc się głośno.
Szybko zrozumiała, że to zaklęcie potrafi być jednak niebezpieczne. Oddychanie stało się trudne. Łapczywie chwytała powietrze pomiędzy kolejnymi falami łaskotek. Ucieszyła się, kiedy Malfoy zdjął zaklęcie.
Spojrzała na niego i odgarnęła kosmyk włosów, który nachodził jej na oczy. Patrzył na nią bez wyrazu, ale Hermiona uznała, że wygląda bardziej na zamyślonego.
Wstała i otrzepała szaty. Czuła się niekomfortowo, kiedy świdrował ją spojrzeniem. Patrzyli na siebie przez moment, aż Malfoy wyszeptał:
– Nienawidzę cię.
Odwrócił się i odszedł, pozostawiając Hermionę, której kłębiła się mieszanina dezorientacji, gniewu i, o dziwo, odrobiny bólu.
Hermiona postanowiła zostawić mu patrol tego korytarza. Ruszyła w kierunku klatki schodowej i zaczęła patrolowanie piątego piętra.
Mimo wszystko nie potrafiła przestać o nim myśleć. Dziwnie się zachowywał. Po pierwsze, on rzeczywiście z nią rozmawiał. Po drugie, nawet tak naprawdę nic jej nie zrobił. A po trzecie, sposób w jaki na nią patrzył nie był normalny. Myśl, że jej obecność wprawiała go w coś w rodzaju załamania psychicznego, nieco ją rozbawiła. Pokręciła głową. Nie pozwoliłby, żeby miała na niego tak duży wpływ.
Przez resztę swojej pracy, starała się unikać Malfoya za wszelką cenę. Skończyła w okolicach północy. Z wielką ulgą wspięła się do Wieży Gryffindoru i udała się do swojego łóżka. Mimo zmęczenia nie mogła zasnąć. Nie była w stanie przestać myśleć o słowach Draco i tego, jak bardzo wydawało się, że mówił to całkowicie szczerze. „Nienawidzę cię”. Co więcej, nie wiedziała, dlaczego tak bardzo ją to zabolało.
________________________________________

Blaise obudził się następnego dnia przez przyjaciół, którzy w pośpiechu biegali po pokoju. Byli ubrani w stroje do Quidditcha i krzyczeli jakieś przypadkowe zdania jak „Widziałeś moją drugą skarpetkę?” czy „To moje rękawiczki, nie twoje!”.
Blaise próbowali zagłuszyć hałas z poduszką, ale zrezygnował po kilku minutach. Usiadł i zobaczył jak Potter i Weasley biegają dookoła, podczas gdy Malfoy siedział spokojnie na łóżku, patrząc pusto przed siebie.
Blaise zmarszczył brwi. Zauważył jego przyjaciel ostatnio był raczej cichy. Zastanawiał się, czy miało to coś wspólnego z Hermioną. Draco wyglądał na  przygnębionego.
Malfoy zauważył, że przyjaciel go obserwuje. Blaise uśmiechnął się do niego.
– Mam nadzieję, że znajdziecie dzisiaj dobrych zawodników.
Draco odpowiedział mu tym samym.
– Zawsze mógłbyś grać z nami, Zabini.
– Nie ma szans.
Wstał i ruszył do łazienki, by wziąć prysznic. Gdy wyszedł, okazało się, że wszyscy już wyszli, poza Goylem który wciąż chrapał. Ubrał się i chwycił swoją torbę, a następnie udał się w kierunku biblioteki.
Wiedział, że wiele osób spędzi ten dzień oglądając kwalifikacje do drużyn, ale Blaise nigdy nie był fanem sportu, więc zamiast tego zdecydował się spędzić cały dzień, lub przynajmniej jego część, w bibliotece i zrobić część pracy domowej.
Blaise wszedł do cichego pomieszczenia, w którym siedziało jedynie kilka osób z Ravenclawu i Hufflepuffu. Większość uczniów korzystała z weekendu, robiąc coś ciekawszego niż uczenie się.
Szedł dalej w głąb biblioteki. Od lat uczył się, siedząc przy tym samym stoliku, którego nikomu nie pozwalał zająć. Kiedy skręcił, zobaczył burzę kręconych, brązowych włosów siedzącą na jego krześle.
Podszedł do niej.
– Granger, od kiedy ty tu siedzisz?
Podskoczyła ze strachu i podniosła głowę.
– Co?
Przewrócił oczami.
– Od kiedy ty tu siedzisz? – powiedział wolno i wyraźnie, wskazując na krzesło pod nią.
Skrzywiła się.
– Nie musisz być od razu dupkiem. Jakaś Krukonka siedzi na moim miejscu, więc przyszłam tutaj. Bardzo mi się tu podoba – powiedziała, rozglądając się – Jest o wiele spokojniej.
Blaise zmrużył oczy.
– To jest mój stolik, więc nawet nie myśl o przeniesieniu się tu na stałe.
Rzadko się irytował, ale kiedy inni wchodzili na jego terytorium, denerwowało go to niemiłosiernie. Hermiona uniosła brew.
– Dobra, spokojnie. Naprzeciwko też jest stolik. Nie możesz tam dzisiaj usiąść?
Blaise westchnął z irytacją, ale ruszył w kierunku drugiego stołu. Jednak miał być to jeden jedyny raz, kiedy uszło jej to płazem.
– Skoro już tu jesteś – zaczęła Hermiona, zagryzając pióro – Równie dobrze możemy wrócić do pracy z eliksirów.
Blaise tylko skinął głową, zanim wstał, by zebrać kilka książek o składnikach eliksiru wielosokowego. Przeglądał półki, kiedy Hermiona podeszła do niego.
– Chyba powinnam ci podziękować za wczoraj – powiedziała.
Zerknął na nią przez ramię, wciąż podążając palcem po tytułach książek.
– Za co? – zapytał, odwracając wzrok z powrotem na półkę.
– Za odciągnięcie ode mnie pijanego Pottera – odpowiedziała cicho – Wątpię, żeby ktoś inny, by coś zrobił.
Blaise nie zgadzał się z jej słowami, ale nie przyznał się do tego. Widział jak Malfoy gotował się, kiedy Potter przystawiał się do Hermiony. Wkroczył do akcji, by uchronić Draco przed upokorzeniem, a Harry’ego przez dalszymi uszkodzeniami ciała, bo gdyby on nie zareagował, prędzej czy później, zrobiłby to Malfoy.
Tak, Draco zatrzymałby Pottera, ale stosując mniej dyplomatyczne metody niż Blaise. Z pewnością użyłby do tego pięści. Zabini był już pewien, że jego przyjaciel był zadurzony w dziewczynie, nad którą znęcał się przed ostatnie pięć lat. Natomiast nie miał pojęcia co z tym dalej zrobić. Powinien powiedzieć Hopkinsowi, by się wycofał, chyba, że chce ryzykować dłuższy pobyt w Skrzydle Szpitalnym.
– Ach, to nic takiego – powiedział w końcu – Potter jest w porządku, tylko źle znosi alkohol.
Hermiona prychnęła, ale nic nie powiedziała. Wrócili do przeszukiwania półek z książkami.
Dwie godziny później siedzieli przy stołach, pisząc jak szaleni. Znaleźli informacje na temat trzech składników i oboje sumiennie rozpoczynali ich opis. Kłócili się przez dziesięć minut nad budową pracy, aż w końcu stwierdzili, że lepiej będzie jak każdy zajmie się swoją wizją, którą potem połączą w całość.
Hermiona odłożyła swoje pióro, by się przeciągnąć i poczuła jak burczy jej w brzuchu. Spojrzała na zegar i zdziwiła się widząc porę obiadową; byli tak zajęci pracą, że nie zauważyli upływu czasu. Zerknęła na Zabiniego, który wciąż pisał.
– Hej – powiedziała – Czas na obiad. Umieram z głodu.
Blaise podniósł wzrok znad swojej pracy i położył pióro na stoliku.
– Zgłodniałem dopiero teraz, kiedy mi przypomniałaś.
– Wrócimy później czy sprzątamy? – zapytała.
– Wróćmy. W takim tempie możemy to dzisiaj skończyć.
Wyszli z biblioteki i zaczęli schodzić po schodach. Hermiona zauważyła, że szedł na równi z nią.
– Nie boisz się, że ktoś zobaczy nas razem? – zapytała zaskoczona.
Blaise wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
– Jeżeli ktoś nas zobaczy, zawsze mogę powiedzieć, że miałem właśnie zamiar rzucić w ciebie jakimś zaklęciem.
Ku jego zdumieniu, dziewczyna zaśmiała się. Po chwili, dołączył do niej.
– Nie mógłbyś być gorszy niż Malfoy. On nienawidzi mnie od urodzenia. Dosłownie, jestem mugolaczką. – Jej uśmiech zniknął i został zastąpiony niewielkim grymasem.
Blaise odwrócił wzrok, czując się głupio. Gdyby tylko wiedziała…
– Wychowali go tak, żeby myślał o pewnych rzeczach zero-jedynkowo. To nie jego wina.
Blaise dobrze znał relacje panujące w rodzinie Draco i wcale mu ich nie zazdrościł.
Hermiona tylko potrząsnęła głową w niedowierzaniu. Dotarli do wejścia do Wielkiej Sali, gdzie Blaise zauważył swoich przyjaciół w strojach do Quidditcha. Byli otoczeni dziewczynami.
Draco zauważył go. Spojrzał na Hermionę, a później znów na Zabiniego. Zdawał się kalkulować sytuację, ale Blaise był pewien, że już ją źle zinterpretował.
– Idziesz? – zapytała Hermiona, przekraczając próg.
– Nie – powiedział, wciąż patrząc na Malfoya, który zmrużył oczy delikatnie – Do zobaczenia w bibliotece.
Hermiona kiwnęła głową i uśmiechnęła się ciepło, co niestety nie uciekło uwadze Draco. Weszła do środka i usiadła obok Neville’a, który dopiero co wrócił z Zielarni, gdzie pracował tamtego ranka, by dostać dodatkowe punkty.
Blaise podszedł do Srebrnych Huncwotów.
– Jak kwalifikacje? – zapytał.
– W porządku – odpowiedział sucho Draco, nie patrząc na przyjaciela.
Zabini westchnął.
Ruszyli w kierunku stołu Slytherinu. Blaise został z tyłu i poklepał Draco po ramieniu. Chłopak odwrócił się do niego z grymasem na twarzy.
– Czego?
Blaise nie do końca wiedział, co nim kierowało, kiedy wypowiedział te słowa, ale pożałował ich natychmiast.
– Podoba mi się Ginny Weasley, nie ona.
Oboje wiedzieli o jakiej „jej” mówili, ale Draco widocznie zaprzeczał swoim uczuciom nie tylko przed innymi, ale również przed samym sobą.
– Czy na serio wyglądam na kogoś kogo obchodzi Granger?
Blaise chciał powiedzieć „Właściwie to tak”, ale się powstrzymał.
– Mówiłem ci, Zabini. Cokolwiek sobie ubzdurałeś, nie masz racji. To szlama – wysyczał Malfoy i ruszył przed siebie.
Blaise przeczesał ręką włosy. Może nie dało się przekonać Draco do przyznania się do uczuć. Westchnął i usiadł przy stole, gdzie Draco bez słowa obserwował Hermionę, podczas gdy jego znajomi rozmawiali ze sobą żywo. Blaise tylko pokręcił głową.


________________________________________

Wybaczcie ten drobny poślizg, ale ostatnie dni były nie do zniesienia. Dopiero od niecałego tygodnia jestem w Polsce i musiałam w kilka dni nadrobić masę materiału, której nie przerobiłam w związku z wyjazdami i chorobą. Dodatkowo, mój listopad wygląda naprawdę nieciekawie, więc nie wiem jak będzie z tłumaczeniem. Tłumaczyć będę, ale chyba na chwilę obecną muszę przestać z systemu tygodniowego, bo zwyczajnie nie wyrabiam. Teksty, które tłumaczę są dosyć wymagające, a cóż, dziesięć stron tekstu jednak też coś zajmuje. Mimo wszystko, mam nadzieję, że się podoba. Dodatkowo, chcę Was zaprosić na mojego Wattpada, gdzie niedługo ukaże się również ta historia ;)

Całuski,
E.
Layout by Alessa